W krainie nienawiści

(TatianaRevelion) #1

ROZDZIAŁ I – OLA IDZIE NA SPACER


Widząc człowieka, można widzieć różne rzeczy. Można widzieć miłą aparycję, nawet
jeżeli dany człowiek akurat się nie uśmiecha, można widzieć błądzący po świecie wzrok,
szukający czegoś, na czym mógłby się skupić, można widzieć tysiące myśli, wspomnień i
uczuć, mogących być w tej chwili jego udziałem. Ja widziałam zawsze pędzącą w moją
stronę chmarę oczekiwań, wymagań, żądań, gróźb i ostrzeżeń tak niepojętych, że nie można
ich było w żaden sposób spełnić. Jednocześnie zaś rozmiar ich był tak przytłaczający, że nie
można było po prostu pogodzić się z ich niespełnieniem. Nie mogłam nawet myśleć o tym,
co by było, gdyby nie zostały one spełnione, choć ostatecznie i tak nigdy nie są, dlatego
najczarniejsze scenariusze zawsze dzieją się na moich oczach. Z wszelkiej interakcji z drugim
człowiekiem wychodziłam upokorzona i taki człowiek do końca życia nosił mój szkaradny
obraz w swojej pamięci. I nieważne, jak bardzo starałam się, żeby tak nie było. I tak za
każdym razem, kiedy znajdowałam się w zasięgu wzroku jakiegoś człowieka, czułam się jak
rozlana masa, która próbuje przybrać odpowiedni kształt, żeby przejść przez formę
zaprojektowaną przez tego człowieka, ale przecież istnieją tysiące różnych kombinacji, a
forma ta jest absolutnie niewidoczna (a według zasad formalności nawet zupełnie
nieistniejąca), dlatego moje próby zawsze kończyły się klęską.
Od najmłodszych lat próbowałam odczytać ludzkie umysły, żeby wiedzieć, w jaki
sposób się zachować, by zmieścić się w tej formie, ale wciąż jeszcze nie opanowałam tej
sztuki. Co więcej, nie czułam się wcale bliżej opanowania jej niż wtedy, kiedy po raz
pierwszy przekonałam się, co, czy raczej kto, czyha na mnie poza granicami mojego domu,
czyli tak naprawdę, odkąd sięgałam pamięcią. Od co najmniej kilku lat próbowałam ponadto
pogodzić się z faktem, że po prostu nigdy nie opanuję tej sztuki, ale to zadanie niestety
również w dalszym ciągu pozostawało dla mnie porażką. Za każdym razem, kiedy
znajdowałam się w polu widzenia jakiegoś człowieka, czułam, jakby jego wzrok przeżynał
mnie na wskroś i wlewał w moje żyły jakąś trującą substancję. Albo jakby moje ciało było
nieustannie podłączone do prądu i jakby ludzki wzrok napinał bezwzględnie każdy mój
mięsień i zamrażał mnie od środka. Ludzie wyglądali przecież zawsze dokładnie tak, jakby
trawił ich ogromny gniew skierowany na moją osobę i z powodu mojej osoby, i jakby ten
gniew miał w każdej chwili eksplodować, niszcząc wszystko, co jeszcze ze mnie zostało.
Zawsze znajdzie się przecież powód, żeby zapałać do mnie gniewem, bo każda część mnie,
każde moje słowo, gest, spojrzenie, myśl czy też uczucie zasługiwało na pogardę. Każda
moja decyzja okazywała się niewłaściwa. Dlatego też bardzo nie lubiłam podejmować
decyzji w obecności ludzi. Ale muszę ostatecznie podejmować jakieś decyzje, bo przecież
trzeba jakoś się zachowywać. Trzeba jakoś mówić albo nie mówić, jakoś patrzeć, jakoś się
poruszać, przybrać jakiś wyraz twarzy... Gdybym na przykład stanęła na środku ulicy z
zamkniętymi oczami, nie mówiąc nic i nie poruszając się, byłaby to niewątpliwie jawna,
bardzo ostentacyjna i niewspółmiernie prowokacyjna decyzja. Z powodu takiej decyzji
mogłoby się wiele wydarzyć.
Kiedy idę ulicą (lub znajduję się w jakimkolwiek innym miejscu publicznym),
wszyscy przyglądają się z zapałem mi i mojej Plakietce. Plakietka Personalna to specjalna
karta, a właściwie tabliczka mniej więcej formatu A5, na której zapisane są wszystkie
najważniejsze dane konkretnego człowieka w postaci ośmiu kategorii: wiek, sprawność,

Free download pdf