W krainie nienawiści

(TatianaRevelion) #1

potrzebuję przerwy. Po pół godzinie nie mogłam jednak wytłumaczyć się przerwą po raz
kolejny, bo to byłoby równoznaczne z ogłoszeniem: „Jestem taka leniwa, że zamierzam robić
sobie przerwę co pół godziny, i taka nieodpowiedzialna, że w ogóle nie przejmuję się tym, że
nie skończę dzisiaj zadanej mi pracy, i taka bezczelna, że demonstruję to wszystko otwarcie i
bez wstydu, a do tego jeszcze taka głupia, że wzięłam tę robotę tylko po to, żeby mnie z niej
za chwilę wywalili, ha, ha!”.
Pod koniec tego dnia czułam się, jakbym spędziła tam wieczność, a przynajmniej
dobry tydzień, włączając w to całe bezsenne noce. Byłam przemarznięta, chociaż temperatura
w pokoju wcale nie była niska i uporczywie bolał mnie kręgosłup, a moje nogi i głowa
zdawały się ważyć tonę. Miałam tak zaciśniętą szczękę, że bałam się, że jej nie otworzę, a nie
mogłam nawet spróbować, bo przecież nie miałam ku temu powodu. Nie mogłam przecież
powiedzieć: „Słuchajcie, jakby co, to ja sobie teraz otworzę szczękę, bo chcę sprawdzić, czy
się otwiera”. Nie po to przecież usiłowałam spełniać wszystkie oczekiwania przez tyle
godzin, wpatrując się intensywnie w ekran, analizując w myślach, czy nie za często lub nie za
rzadko się poruszam i pilnując, żeby podnieść głowę, kiedy wydawało mi się, że ktoś może
żądać mojej uwagi, żeby pod koniec dnia ostatecznie uznali mnie za nienormalną. Raz
zdarzyło mi się wprawdzie ziewnąć dość szeroko, zasłaniając usta dłonią, ale jedna z
koleżanek powiedziała wtedy, żebym nie udawała, że jestem zmęczona.
Oczywiście, pomimo moich starań, regularnie otrzymywałam jakieś krytyczne
komentarze, mniej lub bardziej oficjalne, głośne lub w postaci pogardliwych spojrzeń. Raz
dostałam nawet liścik od jednego pana, w którym napisał, że tak często się poruszam i tak
głośno oddycham, że nie może się zupełnie skupić na swojej pracy i że on dobrze wie, że ja
chcę na siebie zwrócić uwagę i że to jest poniżej wszelkiej normy, żeby buntować się
przeciwko pracy, do której sama się zgłosiłam.
Jedna kobieta (ta trochę łagodniejsza) powiedziała z kolei pewnego razu: „Nasza Ola
jest chyba nieprzyzwyczajona do pracy. Taka młoda, to nie dziwne, że ma dużo energii. Ale,
wiesz, Olu, jesteś już dorosła i powinnaś się zdyscyplinować, jeśli chcesz, żeby twoja
Plakietka wyglądała przyzwoicie. Pracowałaś kiedyś w ogóle, Olu?”. Powiedziałam im o
moim małym doświadczeniu. Nie przeszło mi nawet przez głowę, żeby skłamać. Nigdy nie
rozumiałam, jak można kłamać. Nie przypominałam sobie nawet, żebym kiedykolwiek
skłamała swoim rodzicom, choć nie czułam przed nimi żadnego lęku. Nie wyobrażałam sobie
po prostu, jak można świadomie wybrać kłamstwo i cały czas wiedzieć, że powiedziało się
kłamstwo, a na domiar złego wiedzieć jeszcze, że ktoś jest przekonany, że to kłamstwo jest
prawdą. I w każdej chwili może odkryć prawdę, ale co to za wielki pożytek, że pozna wtedy
prawdę, skoro będzie mógł mnie oskarżyć wtedy o kłamstwo, głupotę i kto wie, co jeszcze?!
Ta perspektywa wydawała mi się tak straszna, że prawie zawsze, chcąc powiedzieć
cokolwiek, dodawałam, że nie jestem pewna, że tak mi się tylko wydaje.
Ciągle obawiałam się zresztą, że okłamuję lub okłamię, jeśli nie kogoś, to
przynajmniej samą siebie. Przez głowę przechodziło mi przecież tyle różnych myśli, że
czasami bardzo trudno było mi dojść do tego, co rzeczywiście jest prawdą. Kiedy na przykład
jedna część mnie uznawała coś za prawdę, inna automatycznie bała się, że może to jednak nie
być prawda, tylko jakaś iluzja, którą tworzę sobie nie do końca świadomie po to, by nie
przyjąć prawdy.

Free download pdf