obowiązkowe, a ponadto ich charakter jest znacznie bardziej wnikliwy niż tych krótkich. I
chociaż czasami można było doszukać się w tym jakichś plusów (jak choćby to, że urzędnicy
nie spieszą się tak bardzo i zapraszają klienta do osobnego gabinetu), niosło to ze sobą
jednocześnie wiele zagrożeń i nieprzyjemności. Przede wszystkim moja Plakietka i sytuacja
życiowa były zawsze dokładnie analizowane, co w moim przypadku zawsze było
problematyczne i kończyło się nieprzychylnymi podejrzeniami.
Kiedy odebrałam swój numerek z automatu, za plecami usłyszałam głos jakiegoś
mężczyzny, najwidoczniej czekającego za mną w kolejce:
- Długo jeszcze ma pani zamiar udawać, że obsługuje pani ten automat?
- Przepraszam, już się obsłużyłam – odpowiedziałam i odeszłam powoli.
- To jest jakaś kpina, żeby tak długo stać przy automacie! Czysta bezczelność!
Starałam się zignorować komentarze, jako że miałam przeczucie, że dodanie
czegokolwiek będzie miało szansę wyłącznie zdenerwować ludzi jeszcze bardziej.
Rozejrzałam się po pomieszczeniu z niepokojem. Znowu wszyscy się we mnie wpatrywali,
tak jakby chcieli powiedzieć: „Co ty tu robisz, dziewczyno?! Wiadomo, że każdy obchodzi
kiedyś urodziny, ale dlaczego ty miałabyś obchodzić je akurat dzisiaj?!”.
Nagle zauważyłam pusty kąt, który wyglądał bardzo zachęcająco. Nie było tam co
prawda żadnego krzesła, ale pomyślałam, że mogę przecież trochę postać, a ostatecznie
nawet usiąść na podłodze. To chyba nie rzucałoby się tak bardzo w oczy w takim miejscu jak
to, a przynajmniej mogłam być prawie pewna, że nikt obok mnie nie usiądzie. Byłam
ponadto przekonana, że siadanie na podłodze nie było niczym zakazanym, przynajmniej na
pewno nie formalnie, ani prawdopodobnie nawet nieformalnie, i że żaden uprzywilejowany
nie powinien mieć do mnie żalu, że zajęłam mu miejsce.
Podeszłam więc do kąta i od razu tego pożałowałam, ponieważ byłam chyba jedyną
osobą stojącą w kącie, a obecnie już nawet jedną z nielicznych stojących gdziekolwiek.
Zwolniło się bowiem trochę miejsc siedzących i, wbrew moim nadziejom, w dalszym ciągu
zwracałam na siebie powszechną uwagę.
Zaraz też obróciła się do mnie jakaś kobieta w wieku przedemerytalnym i
zaproponowała, żebym usiadła obok niej. - Panienko, tu jest wolne miejsce! Dlaczego nie siadasz, tylko stoisz w kącie jak jakiś
słup? - Dziękuję, nie ma takiej potrzeby – odparłam zadziwiająco piskliwym głosem, a
jednocześnie tak cicho, że miałam nadzieję, że w ogóle zostałam usłyszana.
Nie zastanowiłam się wprawdzie za bardzo, jaką rzeczywiście miałam w tej chwili
potrzebę, ale na pewno wiedziałam, że nie chciałam, przynajmniej na razie, siadać w tym
tłumie ludzi obok tej pani czy kogokolwiek i zmagać się z nieustającymi dylematami, jakiego
zachowania ode mnie oczekują. Moja klęska na tym polu mogłaby zwrócić na mnie uwagę
jeszcze bardziej niż stanie w kącie, bo wtedy znajdowałabym się bezpośrednio obok innych
ludzi. - I co, będzie tam tak pani stała? – dziwiła się kobieta. – Dlaczego gardzi pani moją
propozycją? Nie chce pani koło mnie usiąść? Proszę powiedzieć, co panią we mnie odrzuca? - Przepraszam, ja nikogo nie odrzucam – pośpieszyłam z wyjaśnieniem. – Ja po
prostu nie mam na razie potrzeby siadać.