W krainie nienawiści

(TatianaRevelion) #1

Kobieta w końcu dała za wygraną, wzruszyła ramionami i powiedziała: „Nie to nie, w
takim razie gnij sobie dalej w tym kącie, a jak będziesz czegoś od nas potrzebować, to też ci
powiemy „nie” i wtedy będzie ci głupio!”, po czym odwróciła się w stronę ekranu. Jakaś
kobieta siedząca obok niej też się odwróciła i popatrzyła na mnie tak, jakbym była jakimś
rzadkim okazem wyjątkowo dziwacznego zwierzęcia.
Raz po raz ktoś wstawał z krzesła, słysząc swój numerek dochodzący z głośnika lub
widząc go, wyświetlającego się na ekranie, ktoś wchodził i podchodził do automatu dla
nieuprzywilejowanych lub uprzywilejowanych, ktoś podchodził do drzwi i wychodził, i w
gruncie rzeczy mogłoby się nawet wydawać, że w całym tym zamieszaniu nie byłam
szczególnie zauważana. Jednak pomimo to, ktoś regularnie spoglądał na mnie z niekrytym
zdziwieniem, a nawet komentował, jak bardzo nie podobała mu się moja wyniosła pozycja.
Starałam się nie przejmować ludźmi, którzy i tak zawsze byli ze mnie niezadowoleni i
wyciągnęłam telefon, przypominając sobie, że prawdopodobnie nadeszła już stosunkowo
odpowiednia pora na zareagowanie na wysłane mi życzenia urodzinowe. Teraz oprócz
wiadomości koleżanek z grupy wsparcia miałam jeszcze jedną wiadomość z życzeniami, tym
razem od pewnego kolegi, którego poznałam na studiach.
Nigdy nie chciałam iść na studia, ponieważ kojarzyło mi się to z powrotem do szkoły,
do miejsca, w którym czułam się jak w więzieniu, ale z powodu moich porażek na polu
zawodowym i nieustannym radom, które słyszałam wokół siebie od znajomych z grupy
wsparcia, niektórych członków mojej rodziny czy choćby konsultantki zawodowej,
zdecydowałam się przemyśleć tę opcję na poważnie i podjąć próbę zapisania się na jakiś
ciekawy kierunek.
Szybko upewniłam się, że pobyt na zajęciach to mniej więcej skrzyżowanie lekcji
szkolnych z pracą, czyli proces bardzo trudny i uporczywie pozbawiający mnie energii.
Ludzie natomiast, których tam poznałam, nie różnili się za bardzo od tych, z którymi miałam
do czynienia na poprzednich etapach mojego rozwoju edukacyjno-zawodowego, a w każdym
razie ich stosunek do mnie był mniej więcej taki sam. Byłam postrzegana jako powszechnie
frustrująca zagadka, nękająca wszystkich swoją obecnością i niestosownym zachowaniem.
Minęło już około pół roku od mojej ostatniej wizyty na uczelni (z której odeszłam
bardzo szybko, widząc, że wplątuję się w kolejny koszmar) i od tej pory nikt się do mnie nie
odzywał, czym oczywiście nie byłam wcale zdziwiona. Przez długi czas dręczył mnie jednak
niepokój, że swoim milczeniem, a przede wszystkim niespodziewanym odejściem w
milczeniu zademonstrowałam moim znajomym z zajęć (z którymi moja relacja nie
sprowadzała się ostatecznie wyłącznie do wrogich spojrzeń), jak bardzo nimi gardzę i jak
bardzo ich lekceważę. Nie mogłam się jednak do nikogo odezwać, bo ostatecznie nie
poznałam tam nikogo, z kim nawiązałabym jakąś bardziej oficjalną, wyraźną relację i po kim
mogłabym się spodziewać zainteresowania moim losem oraz faktem, że kimś pogardzam
bądź też nie pogardzam.
Gdybym napisała do mojej grupy lub choćby do jakiejś pojedynczej osoby, z którą
zamieniłam kilka niekoniecznie wrogich zdań, że odchodzę ze studiów i nie powinni się
spodziewać mnie tam więcej zobaczyć, to zupełnie tak, jakbym powiedziała: „Słuchajcie,
wiem, że się mną tak bardzo interesujecie i że w ogóle jestem taką niezwykle interesującą
osobą, że z pewnością chcecie wiedzieć, jak się czuję i jakie podejmuję decyzje życiowe,
nawet jeśli nigdy się mnie o to nie pytaliście. Więc postanowiłam oświadczyć wam

Free download pdf