W krainie nienawiści

(TatianaRevelion) #1

Ku mojej uldze Marlena ograniczyła się do wyrażenia „Wszystkiego najlepszego i
spełnienia marzeń!”, nie musiałam zatem rozmyślać nad szczególnie rozbudowanymi
odpowiedziami. Zamiast tego poczułam się jednak nieco obciążona tym długiem
wdzięczności, zwłaszcza kiedy zdałam sobie sprawę, że Marlena wspominała coś niedawno o
swoich urodzinach, które, z tego co zapamiętałam, będzie obchodzić w następnym miesiącu,
a to z kolei oznaczałoby, że chciała mnie sprawdzić, czy też zareaguję na dzień jej urodzin i
zabezpieczyła się tym samym, żeby w razie czego mieć dowód, że ona sama złożyła mi
życzenia w odpowiedniej porze, i to bez żadnych sugestii z mojej strony.
Wszystko to komplikowali dodatkowo poruszający się nieustannie wokół mnie ludzie.
Miałam ciągłe wrażenie, że ktoś do mnie podchodzi, żeby przypomnieć mi, że nie jestem tu
sama i skarcić za brak szacunku wobec otaczających mnie osób. Albo jakby ktoś lada chwila
miał zawołać: „Hej, dziewczynko, a ty co, słupa udajesz?” albo „Co ty sobie wyobrażasz,
młoda damo, że cały świat zamyka się w twoim telefonie? A inni ludzie to co, nie mają dla
ciebie żadnej wartości?” i „Dziewczyno, co ty tu robisz, skoro nawet nie pilnujesz, kiedy
twój numer zostanie wyczytany!?”.
W pewnej chwili obok mnie przeszedł jakiś starszy pan z zieloną opaską na głowie.
Nie zauważyłam u niego wprawdzie żadnej konkretnej niepełnosprawności (oprócz tego, że
opierał się na lasce), ale z pewnością był uprzywilejowany. Razem z nim szedł jakiś
mężczyzna w średnim wieku.



  • A pani co, nie widzi pani, że tu idzie uprzywilejowany? – zapytał mężczyzna
    zdenerwowanym głosem.
    Widziałam ich oczywiście bardzo dobrze, bo akurat przechodzili obok mnie, a ja
    podniosłam głowę (zasada transu, w który wpadam nie tylko w autobusach), zapewne
    powinnam jednak coś w tym momencie powiedzieć. Przeprosiłam zatem, choć nie
    wiedziałam do końca, za co przepraszam, a mężczyzna na szczęście nie kontynuował
    rozmowy, starszy pan rzucił mi natomiast tylko oburzone spojrzenie.
    Po niedługim czasie zdecydowałam się w końcu usiąść na podłodze, jako że zaczął
    mnie już boleć kręgosłup (co w moim przypadku jest nieuniknione, kiedy jestem otoczona
    ludźmi, a do tego przybywam dłużej w pozycji stojącej), wiedziałam, że ból będzie rósł, a
    czas mojego oczekiwania potrwa jeszcze zapewne co najmniej z dwie godziny, jako że w
    kolejce dla nieuprzywilejowanych czeka się bardzo długo.
    Po chwili zorientowałam się, że ktoś znowu wypowiedział moje obawy na głos.

  • Mówię wam, ta dziewczyna coś kombinuje! – wykrzyknął jakiś pan, pokazując
    palcem w moim kierunku.
    Prawdopodobnie mówił o mnie (z grupką paru innych osób) już od dłuższego czasu, a
    ja nie zauważyłam tego od razu, wciągnięta w swój trans i pochłonięta przekonywaniem się,
    że to co mi się wydaje nie zawsze jest prawdą. Tym razem jednak niestety okazało się to
    prawdą.

  • Stoi w kącie od prawie dwudziestu minut, prawie w ogóle nie interesuje się
    wywoływanymi numerami, a kiedy odrywa wzrok od tego swojego telefonu, to tylko tak,
    jakby kogoś śledziła! A teraz jeszcze usiadła na ziemi, bo pewnie myśli, że będzie w ten
    sposób mniej widoczna! – mówił mężczyzna, gestykulując zawzięcie i pokazując na mnie.

  • A ja panu radzę, żeby się pan uspokoił – wtrąciła jakaś kobieta. – Ta dziewczyna
    udaje po prostu, że nie chce nam przeszkadzać, a tak naprawdę traktuje nas jak przedmioty.

Free download pdf