przynajmniej, jakby miała wielką ochotę to zrobić. Byłam prawie pewna, że przyspieszyłam
w tym momencie kroku, chociaż wcale nie chciałam tego robić i sama nie byłam w stanie
stwierdzić, w jakim rytmie w ogóle się poruszałam. W każdym razie, nogi pociągnęły mnie
naprzód na tyle szybko, że kobieta nie zdążyła się nawet odezwać, zanim ją minęłam. Albo
może raczej poruszałam się niezwykle wolno i tylko wprawiłam ją w taki szok, że przez
chwilę odebrało jej mowę. Kiedy tylko ją minęłam, usłyszałam jednak jej przenikliwy głos:
- Zatrzymaj się, bezczelna dziewucho! Jak śmiesz przechodzić sobie obok mnie, tak
jakbym była pierwszym lepszym przedmiotem?! Albo nawet gorzej, jakbym była godna
pogardy, bo nie mogę poruszać się tak szybko jak ty, co?! I jeszcze śmiesz patrzeć sobie na
moją Plakietkę, żeby zademonstrować mi przebiegle twoją zdeprawowaną świadomość?!
Zatrzymałam się szybko i odwróciłam, stając z nią twarzą w twarz. Jej twarz była
wykrzywiona w grymasie złości i obrzydzenia na widok mnie i mojej Plakietki, a raczej tego,
co na mojej Plakietce jej zdaniem zapewne brakowało. Bo chociaż słyszałam takie uwagi od
obcych ludzi (i nieobcych oczywiście również) regularnie, moja Plakietka nie wyglądała
obecnie wcale aż tak tragicznie. - Przepraszam – odpowiedziałam pospiesznie, czując się, jakbym wylała tylko małe
wiaderko wody na palący się budynek. - Chyba nie myślisz, że twoje przeprosiny stanowią jakąś rekompensatę za twoje
podłe zachowanie? – zapytała kobieta władczym tonem.
Zauważyłam, że prostuje się nadmiernie, tak jakby chciała mnie przewyższyć albo
przynajmniej dorównać mi wzrostem. Spróbowałam zatem przybrać lekko przygarbioną
postawę, uważając, żeby nie przesadzić, bo wtedy mogłabym zostać oskarżona o robienie z
siebie ofiary i poczułam, jak w moim kręgosłupie pojawia się znajomy ból.
Już kiedy przechodziłam obok niej, poczułam charakterystyczne zesztywnienie i
obezwładnienie całego ciała pod wpływem jej wzroku, byłam bowiem przekonana, że wzrok
ten był zamierzony do wyrządzenia mi o wiele większej krzywdy. Nie wiem, jak ludzie to
robią, ale ja chyba naprawdę zaczynałam wierzyć w „zabijającą moc wzroku”. Poczułam w
każdym razie, jakby coś obcego we mnie weszło i sama nie byłam już pewna, czy to ja
stawiałam nogę za nogą, czy to coś innego mną kierowało.
Chcąc się upewnić, że miałam cały czas kontrolę nad swoim ciałem, podniosłam rękę,
żeby udać jakieś odgarnięcie włosów czy coś w tym stylu. Często to robiłam, żeby przekonać
samą siebie, że mam jeszcze jakąś kontrolę, ale na ogół wcale to nie sprawiało, że czułam się
lepiej. Pomijając fakt, że poczułam, jakbym podniosła kawał lodowej skały, w którą
zamieniła się moja ręka, szybko doszłam do wniosku, że ten gest mógł być w oczach kobiety
wyrazem jeszcze większej pogardy, a nawet utajonej agresji. Nie wspominając już o innych
ludziach, którzy obserwowali nas teraz z uwagą i kątem oka zauważyłam nawet jakichś
dwóch nastolatków, stających nieopodal chodnika, żeby na nas popatrzeć. - Jak ci nie wstyd? – zapytała z wyrzutem starsza pani, wczytując się z zaciętością w
moją Plakietkę i co jakiś czas spoglądając mi w oczy z odrazą. – Jeśli tak zachowujesz się na
co dzień, to reputacja obniżona o jeden stopień jest dla ciebie z pewnością zdecydowanie za
wysoka.
Próbowałam skupić się na swoim wzroku, a raczej zadecydować, czy lepiej jest
spojrzeć znowu na tę panią, czy też nie patrzeć na nią w ogóle i obserwować sobie martwą
przestrzeń wokół nas. A w każdym razie na tyle martwą, co pędzące wściekle ulicą