wrzasnęła natomiast z wnętrza gabinetu: „Proszę, pani Ola!”. Podniosłam się z ławki, starając
się zapanować nad trzęsieniem ciała i weszłam do pomieszczenia.
- Proszę zamknąć za sobą drzwi i usiąść – powiedziała kobieta, spoglądając na mnie srogo.
Jak zwykle zirytowało mnie, że zwróciła się do mnie „Ola”. Wiedziałam, że chyba
wszyscy używają tego skrótu i zwracają się do mnie w ten sposób, ale urzędnicy w Urzędzie
Cywilnym mogliby teoretycznie wykazać trochę więcej szacunku, ze względu na formalny
charakter swojej pozycji. A moje formalne imię widniejące na Plakietce to nie „Ola”, ale
„Alexandra”. Wiedziałam jednak, że absolutnie nie powinnam poruszać tego tematu więc
usiadłam cicho za biurkiem i zaczęłam się zastanawiać, co teraz powinnam zrobić i jak
powinnam wyglądać, by okazać wdzięczność za wpuszczenie mnie poza kolejką.
Nagle poczułam silny strach na myśl o mojej Plakietce, o tym, jak zostanie ona
zinterpretowana i co znajdzie się na niej, kiedy będę opuszczać ten gabinet. Chciałam nawet
automatycznie spojrzeć w dół na przypiętą do mojej bluzki etykietę, ale nie chciałam
prowokować urzędniczki. Oczywiście myśli te stały się momentalnie doskonale widoczne na
mojej twarzy, bo tak silnych emocji po prostu nie da się ukryć, a przynajmniej na pewno nie
w przypadku tak niedyskretnej osoby jak ja, a zatem moje plany polegające na nie
prowokowaniu urzędniczki jak zwykle legły w gruzach.
Przez kilka pierwszych chwil kobieta udawała wprawdzie intensywne zajęcie swoim
komputerem, ale w pewnym momencie spojrzała na mnie z oburzeniem i powiedziała to, o
czym myślała: „Ojej, Ola się niecierpliwi, Ola już musi wszystko wiedzieć! I co teraz? I nic!
Pani Olu, pani musi się najpierw nauczyć cierpliwości i szacunku do pracy urzędnika, dla
którego jedyną atrakcją w ciągu ośmiu godzin każdego dnia jest czerpanie satysfakcji z
oczekiwania klienta”. Przeprosiłam i spojrzałam w dół. Nie na swoją Plakietkę, ale po prostu
w dół, żeby urzędniczka przestała zarzucać mi niecierpliwość.- I niech pani nie udaje teraz takiej cierpliwej! – usłyszałam po chwili, przez co znów
nie wiedziałam co robić.
Doszłam do wniosku, że najlepiej będzie – jak chyba zresztą zwykle jest najlepiej –
wybrać złoty środek i udawać tylko niewielkie zniecierpliwienie. Moje umiejętności
aktorskie niestety jednak zawiodły po raz kolejny i kobieta spojrzała na mnie tylko jeszcze
raz, kręcąc głową z dezaprobatą, zanim w końcu poruszyła temat mojej wizyty. Stało się to
akurat w chwili, w której byłam już na skraju wytrzymałości wytrwania w swojej
niewygodnej, lekko przygarbionej pozycji, którą przyjęłam automatycznie po zajęciu krzesła
i nie wiedziałam, co by się stało, gdyby nie odezwała się w tym momencie. - A więc, pani Ola – powiedziała, podnosząc na mnie wzrok. – Pomimo tej całej
niestosownej sytuacji, którą wywołała pani, spóźniając się na rozmowę, doszłam do wniosku,
że chyba jednak musiało pani zależeć na tym spotkaniu. A nawet bardzo. - Hm... - zastanowiłam się głośno, próbując zrozumieć, co skłoniło urzędniczkę do
wysnucia takiego wniosku i czy jest to rzeczywiście w ogóle pożądane, żeby zależało mi na
tej wizycie. Coś w mojej głowie podpowiada mi, że to niedobrze, jeśli zależy mi na czymś
zbyt mocno. – Tak, zależało mi – odpowiedziałam w końcu. – Nie wiem, czy aż tak bardzo...
Po prostu wiem, że to mój obowiązek. - I akurat ten obowiązek postanowiła pani spełnić wyjątkowo dobrze – zauważyła
kobieta tonem udającym zdziwienie. – Przyszła pani na coroczną kontrolę już pierwszego
- I niech pani nie udaje teraz takiej cierpliwej! – usłyszałam po chwili, przez co znów