Dzięki temu proklimatyczne działania XR
mają szansę się realizować jednocześnie
na kilku poziomach: jednostkowym,
społecznym i globalnym. Ten podział
na trzy rodzaje czy poziomy ekologii
(środowiskową, społeczną i mentalną)
zaczerpnęłam od Felixa Guattariego z jego
eseju „Trzy ekologie” z roku 1989 i wydaje mi
się, że on nieźle pasuje do sposobu myślenia
takich organizacji jak XR.
Na gruncie instytucji kultury w Polsce
przejawem podobnego myślenia wydaje
mi się działalność kolektywu „Muzea dla
klimatu” i szerszej grupy pracowniczek
instytucji kultury, której ten kolektyw jest
częścią – „Kultura dla klimatu”. Jest to grupa,
która nie tylko działa na rzecz zazielenienia
muzeów, teatrów, domów kultury i tak
dalej, a więc nie tylko zajmuje się tym, żeby
redukować ślad środowiskowy, ale mówi
o potrzebie radykalnej zmiany w sferze
kultury, ponieważ uznaje, że kultura jest
uwikłana w system tworzenia nierówności
i w system eksploatacji. Ich proklimatyczną
Deklarację^1 podpisało dotąd pięćdziesiąt
osiem instytucji kultury (w tym niestety
tylko kilka teatrów), zobowiązując się
między innymi do budowania świadomości
kryzysu klimatycznego i ekologicznego u
swoich odbiorców i odbiorczyń, ale też w
obrębie własnych zespołów, do promowania
nowych sposobów pracy i funkcjonowania w
świecie, troszczenia się o lokalny ekosystem
społeczny, gospodarczy i przyrodniczy,
promocji ekonomii współdzielenia i odejścia
od nadprodukcji. Natomiast z panelu na
tegorocznym Forum Przyszłości Kultury, w
którym brała udział jedna z członkiń tego
kolektywu Aleksandra Jach, dowiedziałam
się, że obecnie przywiązują również
ogromną wagę do kwestii budowania relacji
międzyludzkich w instytucjach kultury
na takich wartościach, jak wzajemność,
solidarność i w oparciu na – znów –
komunikacji bez przemocy.
Spektrum możliwych działań proeko-
logicznych w kulturze jest bardzo szerokie,
obejmując takie obszary, jak budowanie
(^1) https://www.kulturadlaklimatu.pl/deklaracja/
świadomości relacji człowieka z przyrodą,
wytwarzanie nowych sposobów reprezen-
tacji aktorów nieludzkich na scenie, pra-
ca poza narzuconym reżimem produkcji,
wprowadzanie ekologicznych standardów
produkcji scenografii, czy praca nad ekologią
zespołu teatralnego. Dlatego chciałabym
na początku prosić was o odpowiedź na
pytanie, gdzie widzicie dla siebie pole
działania? Na którym z tych pól czujecie się
kompetentni i kompetentne albo co wydaje
się wam najbliższe czy najistotniejsze, jeśli
chodzi o przestrzeń działania ekologicznego
w teatrze?
Weronika Szczawińska:
Wskazałabym (w pewnym uproszczeniu)
dwa pola, które uważam za główne obszary
swojego działania w tym zakresie. Zacznę od
języka sztuki, czyli teatralnej reprezentacji
tematów związanych z ekologią, naturą,
katastrofą klimatyczną. Wiem, że taka
postawa może być trochę uwikłana – teatr
coś reprezentuje, a być może sam nie jest
tym zmieniającym się biotopem, ale dla
mnie samo wprowadzenie tego tematu było
bardzo ważne, bo też myślę, że teatr jest
szczególnie uprzywilejowanym miejscem
refleksji nad mechanizmami postrzegania,
doświadczenia, percepcji (też zbiorowej,
grupowej) i dlatego jest chyba dobrym
miejscem, żeby paradoksalnie uwrażliwić
na przyrodę. Używam teatru trochę jak
w bajce o Kreciku, którą bardzo lubiłam
w dzieciństwie. W odcinku Krecik
w mieście Krecikowi i jego przyjaciołom
zabrano las, zawieziono ich do miasta i oni
tam ten las dostali zbudowany w studiu
filmowym. Czuję, że razem ze swoimi
współpracownikami i współpracowniczkami
budujemy na sali teatralnej właśnie taki las
w mieście i zapraszamy widzki i widzów
do tego, żeby poddawały i poddawali się
z nami takim prostym doświadczeniom.
Na przykład co to znaczy słuchać drzew
albo co to znaczy patrzeć na drzewa?
Tutaj odnoszę się do spektaklu Rozmowa o
drzewach w Komunie Warszawa. Albo takie
doświadczenie, że w mieście jest przyroda