skomplikowanych, dynamicznych splotów
więcej-niż-ludzkich, które wytwarzają różne,
często niespodziewane i zaskakujące efekty.
Taka szansa na (prze)życie ludzi i nieludzi
w ekokatastrofie nie jest jednak możliwa
bez uznania nieprzewidywalności jako
zasady organizującej nasz świat i ludzkie
doświadczenie, a nie anomalii.
Jak zauważa przywołany wcześniej
Amitav Ghosh, czas katastrofy eko-
logicznej jest wypełniony zdarzeniami,
które nie odpowiadają rachunkowi
prawdopodobieństwa. Nie oznacza to jednak,
że kryzys ekologiczny zmierza do punktu
kulminacyjnego, finałowego wydarzenia, w
którym podobnie jak w kinie katastroficznym
nastąpi równie nieoczekiwane, co ostateczne
rozwiązanie. Ekokatastrofa jest złożonym
i długim procesem, obejmującym wiele
niespodziewanych i gwałtownych zjawisk,
których nie można opisać za pomocą
finalistycznej dramaturgii. Dlatego,
zamiast wyczekiwać spektakularnego
końca, który dokona się w wyniku
klimatycznej anomalii, powinniśmy raczej
poszukiwać sposobów życia w świecie,
w którym nieprzewidywalność zdarzeń
staje się częścią codzienności. Co więcej,
obok finalistycznych fantazji, innym
problematycznym kierunkiem w myśleniu
o przebiegu kryzysu ekologicznego jest
wyobrażenie środowiska jako „płynnie
funkcjonującego systemu” (smoothly
functioning system) – jak ironicznie
nazywa je Morton. Płynność ta przewiduje
harmonijne, dające się uporządkować
i przewidzieć, racjonalne wynikanie
następujących po sobie zjawisk. Tymczasem
życia w ekokatastrofie nie cechuje harmonia,
lecz niezgodność, zerwanie, dysonans,
jakie w warstwie dźwiękowej słuchowiska
są odczuwalne za sprawą nieoczekiwanych
szumów i urywanych odgłosów, podobnych
do okrzyku Hiltona Kelley’go, który wywołał
w nas doświadczenie powtarzalnej
niespodzianki. Polega ono na uczuciu
zaskoczenia nieoczekiwanym zdarzeniem,
które powraca za każdym razem, kiedy
włączamy słuchowisko. W ten sposób
katastrofa dotyka zawsze więcej niż jednego
ludzkiego bądź nieludzkiego aktanta – nie
wiadomo tylko którego. Takie podejście
można dostrzec chociażby w najnowszych
krytycznych studiach nad wymieraniem
gatunków. We wstępie do wprowadzającej
ten nurt badawczy monografii zbiorowej
Extinction Studies. Stories of Time, Death,
and Generations, jej redaktorzy_ki Deborah
Bird Rose, Thom van Dooren i Matthew
Chrulew przekonują, że wymieranie, czy
- szerzej rzecz ujmując – ekokatastrofa,
stanowi zawsze zjawisko wielogatunkowe,
a jego opisanie jest niemożliwe nie tylko
bez wypracowania transdyscyplinarnych
metodologii badawczych na przecięciu
(post)humanistyki i nauk ścisłych.^16
Podkreślają oni_e również, że zebrane
w tomie opowieści o wymieraniu gatunków
zawsze wychodzą od usytuowanego,
często afektywnego doświadczenia
niepewności badaczy_ek, związanego
z pytaniem: „co właściwie znika ze świata
w momencie, gdy wymierają ludzie
i nieludzie?”.^17 Odmienne wobec ekoszoku
konsekwencje takiego podejścia do
katastrofy ekologicznej można pokazać,
wracając do przykładu koali wymierających
w wyniku zmian klimatycznych w Australii.
Zmniejszająca się populacja tych zwierząt
wpływa prawdopodobnie na wiele innych,
znanych i nieznanych gatunków, których
przetrwanie zależy od praktyk życiowych
koali. Co więcej, jeśli są wśród nich ptaki
wędrowne, które spełniają określone funkcje
ekologiczne w wielu – często oddalonych od
siebie o tysiące kilometrów – ekosystemach,
może powstać efekt domina, w którym
wymieranie koali doprowadzi chociażby
do ograniczenia liczebności pozornie
niezwiązanego z nimi ekologicznie gatunku
na drugim końcu świata. W tym kontekście
ochrona przyrody oznacza nie tyle dbanie
o dobrostan poszczególnych gatunków, czy
nawet ekosystemów, dążenie do zachowania
(^16) Extinction Studies. Stories of Time, Death, and Gen-
erations. Deborah Bird Rose,
Thom van Dooren, and Matthew Chrulew (red.). Colum-
bia University Press 2017.
(^17) Tamże, s. VIII.