Ekoetyka teatru Nowa Siła Kuratorska 2021

(jmaslowska) #1
EKOETYKA TEATRU


  • Czy off jest eko? – nikt nigdy nie zadał
    mi takiego pytania, aż do momentu, kiedy
    zaproszono mnie do niniejszego tekstu.

  • No, jest – odpowiadam bez zastanowienia,
    wiedziony intuicją i zapleczem dziesięciu lat
    bujania się po offowych imprezach.
    Parę minut po odłożeniu słuchawki zastana-
    wiam się, czy to dobrze, że usłyszałem na
    to tylko ufne „Fajnie, to o tym napisz”, a nie
    jakieś dociekliwe „Skoro tak, to dlaczego?”.
    Bo w sumie nie wiem, nie myślałem o tym,
    jest i już. Weź teraz, uargumentuj.
    No i klops, pewnie trzeba będzie się
    odnieść do tego, jak kategorię „ekologii
    teatru” rozumieli Grotowski i Staniewski.
    Ale że obaj wielcy guru, niezależnie od
    faktycznego wpływu ich filozofii i praktyk
    na kształt teatralnego świata, nie są dziś
    już pierwszymi autorytetami, na jakie
    chciałoby się powoływać, umówmy się, że
    do nich w odpowiednim momencie wrócimy.
    Zacznijmy tak, jak należy dyskutować
    o kulturze – od generalizacji i dowodów
    anegdotycznych.


Kiedy przez kilka lat pracowałem jako
scenograf i konstruktor lalek we własnej,
offowej grupie, miałem okazję na własnej
skórze przekonać się o realiach standardów
produkcyjnych w teatrze niezależnym.
Nie, żebym o nich nie wiedział, nie słyszał
z opowieści przyjaciół, czy nie oglądał
ich efektów na scenach, ale co innego
widzieć ascetyczne realizacje, co innego –
samemu musieć zmieścić się z produkcją
w czterystu złotych. Miesięcznik Dialog
wziął przed kilkoma laty na swoje łamy
temat teatru niezależnego, znamienny
tytuł opublikowanej tam rozmowy brzmiał
Magnaci off mają po tysiaku.^1 Bo off, off jest,
proszę państwa, biedny. Ubogi, poprawiłby


(^1) Katarzyna Knychalska, Piotr Olkusz, Tomasz Ro-
dowicz, Magnaci off mają po tysiaku. [W:] Dialog, nr
11/2018.
mnie pewnie Grot, ale jednak niezależnie
od tego, czy praca aktora na scenie będzie
koniec końców wyglądała podobnie do
różnych aktów całkowitych, to w dzisiejszym
offie przyczyny tego stanu rzeczy są zgoła
przyziemne.
Offowy teatr nie ma wiele wspólnego
z późnokapitalistycznymi w stylu
zarządzania, choć państwowo dotowanymi,
instytucjami kultury, o jakich czytamy co
jakiś czas w nagłówkach gazet. Na przykład,
kiedy wychodzą na jaw sześciocyfrowe
kwoty honorariów dla reżyserów
o znanych nazwiskach, czy pokrywane
z ministerialnych funduszy porównywalne
koszty przewiezienia ich spektakli
flotą TIR-ów na gościnne występy, czy
doroczne oburzenie Krystyny Jandy,
że po publiczne finansowanie swojego
prywatnego przedsiębiorstwa teatralnego
musi pisać odwołania. Dobrze prosperująca,
trzeciosektorowa organizacja, za jedno
takie honorarium czy jedną tego rzędu
dotację, wypełniłaby gęsto roczny grafik
lokalnych działań. No ale – system grantowy
skonstruowany jest tak, że ustawia w kolejce
do tych samych środków najmniejszych
graczy razem z największymi. Nie muszę
mówić, którzy mają fory.
No więc zero waste, może wymuszone, ale
z każdą kolejną realizacją coraz bardziej
wchodzi w nawyk. Biorę moje czterysta
złotych budżetu na spektakl i idę w miasto,
wydobywam fantazyjne ciuchy z lumpeksów,
wyobrażam sobie, jak można będzie je ze
sobą poprzeszywać, znaleźć im nowe formy,
idę na śmietniki, szukam mebli, materiałów
do konstrukcji, piszę po znajomych, czy nie
mają tego a tego na zbyciu, przeczesuję
OLX-y i śmieciarkowe grupy, odzyskuję
drewno z europalet, market budowlany
odwiedzę dopiero na końcu. Uwaga: jeśli po
pracy dla offu traficie pod skrzydła instytucji,


EKO_OFF

Free download pdf