Styczyńscy - spod Wilna na Syberię

(krzysztof.styczynski) #1

chłopcy mogli zagrażać potężnemu mocarstwu? To przerażające, że tak wysokie wyroki można
było otrzymać właściwie za poglądy, bo ci chłopcy na pewno byli polskimi patriotami.
Sowiecki aparat śledczy był bardzo rozbudowany i musiał się wykazać sukcesami w
zwalczaniu wrogów ustroju, poza tym trzeba było zapełniać nowe więzienia i łagry.
Na wieść o śmierci Stalina więźniowie i zesłańcy oczekiwali najpierw zmian na lepsze
oraz zwolnienia na wolność. Byliśmy u kresu wytrzymałości ludzkiej z powodu ciężkiej pracy i
urągającym wszelkim normom warunkom życia. Harówka w lesie, potem przejście wiele
kilometrów, często po głębokim śniegu do domu. Droga się wydłużała w miarę naszej pracy,
bo im więcej lasu wypiłowaliśmy, tym bardziej oddalaliśmy się od domu, piszę domu, bo tam
gdzie jest mama i ciepła strawa, tam jest dom. Starczyło sił na dojście do chaty, zjedzenie miski
jakiejś chudej zupy i zwalenie się na twarde drewniane łoże.
Światła elektrycznego nie było, chatę oświetlaliśmy kopciłką , to był kawałek sznurka
włożony do puszki z olejem, a unoszący się czarny dymek przyprawiał o mdłości. Po wielu
latach pobytu Polacy i Litwini skonstruowali przewoźną elektrostancję , to ułatwiło nam życie,
bo można było do wyrębu lasu stosować piły elektryczne. To był wielki skok cywilizacyjny, do
naszego osiedla zawitało światło, dzięki czemu mogliśmy też słuchać radia, które jakimś cudem
przewieźliśmy z Niemenczyna. Mama opowiadała, jak podczas pakowania się do wywózki w
nerwowym zamieszaniu i pośpiechu, zabierała głównie ciepłe ubrania i jedzenie oraz inne
niezbędne rzeczy, nikt nie myślał o radioodbiorniku i wtedy jakiś życzliwy żołnierz rzucił go do
naszego worka. Ojciec tak się rozczulił jego dobrym sercem, że dał mu w zamian swój piękny
zegar, który stał zawsze na komódce w pokoju. To radio przez wiele lat stało nieużywane, bo
nie było zasilania, dopiero po śmierci Stalina zaczęło być przydatne - oczekiwaliśmy dobrych
dla nas wiadomości. Po pracy wieczorami schodzili się zesłańcy, żeby się dowiedzieć, co mówią
przez radio. Sowieckie stacje donosiły o nadzwyczaj mlecznych krowach w superkołchozach
oraz wysokiej wydajności z hektara dzięki mądrej polityce Związku Radzieckiego. Udawało nam
się jednak złapać jakąś obcą stację, gdzie mówiono o weryfikacji wyroków więźniów
politycznych i że w jej wyniku większość wyjdzie na wolność. Mówiono również o
„specprzesiedleńcach” (tak nas nazywano), że jak ktoś będzie chciał, to będzie mógł wyjechać.
Zakładano oczywiście, że większość prawdopodobnie nie zechce wyjechać, oczywiście
przymusu nie będzie. Rozbawiło nas to bardzo, bo wiadomo było, że każdy choćby pieszo do
ojczyzny pójdzie. Humory się nam poprawiały, wstąpiło nowe życie.

Free download pdf