Styczyńscy - spod Wilna na Syberię

(krzysztof.styczynski) #1

Zdjęcie 6. Od lewej Janina Styczyńska i Krystyna Kulesza. W tle Bułtusuk.


Wieczorami przychodzili do nas inni zesłańcy, żeby się pomodlić albo porozmawiać,
wymienić informacje, kto dostał list i co nowego w świecie. Gazet nie mieliśmy innych niż tylko
rosyjskie, które przydawały się dla palących na skręty do papierosów.
Czasami bywało wesoło, zwłaszcza, kiedy przychodzili Krysia i Lonek Kulesza,
rodzeństwo Wejkszów, Niemiec Johan Meerklinger, nazywaliśmy go pieszczotliwie Waniusza,
był młody, przystojny i często przesiadywał u nas na progu drzwi wejściowych.
Pewnego wieczora ktoś głośno zapukał do drzwi, otworzyłam i ze zdziwieniem
ujrzałam Irenkę Kuleszów, zatrudnioną w kantorze, gdzie znajdował się jedyny na całą okolicę
telefon. Roześmiana i radosna powiadomiła nas, że w Skotoprogonnym czeka na nas Ryszard,
jest tam u starych Morozów, bardzo gościnnych Rosjan, ale sam nie chce iść, bo może
zabłądzić. Było późne lato, padały deszcze i droga była tak rozmyta i błotnista, że wpadało się
po kolana, przez las łatwiej było przejść, ale można było się zgubić. Następnego dnia zwolniłam
się u majstra z pracy, jak mu powiedziałam, że idę spotykać brata, który po siedmiu latach
więzienia przyjeżdża do rodziny, przyjął to ze zrozumieniem i dał mi 2 dni wolne od pracy.
Tadeusz miał wakacje szkolne, więc wybraliśmy się razem na spotkanie z Ryszardem. Byliśmy
młodzi, szliśmy w podskokach, a deszcz spadający z drzew chlupał nam w gumowych butach.
Tadeusz dobrze znał Morozów, mieszkał u nich, kiedy chodził do szkoły.

Free download pdf