Styczyńscy - spod Wilna na Syberię

(krzysztof.styczynski) #1

Opowieściom i wspomnieniom nie było końca. Następnego dnia wcześnie rano
Andrzej i Tata po zjedzeniu chleba z ciepłym mlekiem poszli do pracy w lesie. Andrzej przeszedł
kurs obsługi traktora i ściągał traktorem spiłowane drzewa na brzeg rzeki, nie była to praca ani
lekka, ani bezpieczna. Pewnego razu, kiedy przyczepiał drzewo łańcuchami do traktora, pień
osunął się kalecząc mu palce u ręki, ślady pozostały do dziś. Tato był zatrudniony przy pracach
pomocniczych, ostrzył piły, siekiery, osadzał je w żelazne uchwyty itp.


Zdjęcie 10. Pierwszy z prawej Józef Styczyński podczas naprawy łańcucha piły elektrycznej.


Ponieważ miałam jeszcze jeden wolny dzień, wybrałam się z Ryszardem do
sąsiedniego osiedla oddalonego o ok. 6 kilometrów - do Czeremuszki, tu spędziliśmy pierwsze
i najtrudniejsze lata naszego wygnania. Szliśmy brzegiem błotnistej drogi, zbliżała się jesień,
rosnące obok młode brzózki traciły liście. Szliśmy przywitać się z Polakami, których
przywieziono tu na początku wojny w 1940 roku, większości udało się później wydostać z
Syberii razem z armią generała Andersa albo z wojskiem Berlinga, ale duża część Polaków tu
została. Zbliżaliśmy się do rozległej płaszczyzny, leżącej u stóp niewysokiej, ogolonej z drzew
góry, gdzieniegdzie wystawały z niej wapienne skały, chętnie używane przez mieszkańców do
bielenia izb. Już z daleka widniał na tej równinie las drewnianych większych i mniejszych
krzyży. To cmentarz tych, którzy nie zdążyli odejść ani z generałem Andersem, ani z Berlingiem.
Pośrodku cmentarza stał wysoki krzyż modrzewiowy, na nim wyryty napis: „Tu leżą Polacy z
powiatu stanisławowskiego lata 1940 – 1943”.

Free download pdf