Styczyńscy - spod Wilna na Syberię

(krzysztof.styczynski) #1

Zdjęcie 11. Cmentarz w Bułtusuku


Chodziliśmy długo po tym smutnym i zaniedbanym cmentarzu, czytając polskie
nazwiska wyryte na krzyżach, leżały całe rodziny ogrodzone rozpadającymi się płotkami,
postanowiliśmy przyjść tu z narzędziami i ponaprawiać, co się da. Tu opowiedziałam
Ryszardowi o naszym przyjeździe na Syberię właśnie tu, do Czeremuszki: przywieźli nas
traktorem, zatrzymali się po środku błotnistej drogi, z baraków wybiegli mieszkańcy, jacyś
oberwańcy, odziani w same łachmany i zaczęli pytać, skąd my jesteśmy, kiedy
odpowiedzieliśmy im, że z Polski, zobaczyliśmy na twarzach zdumienie i niedowierzanie: „Kak
eto apiat’ Poliaki?” Pytaliśmy, a gdzie oni są, dlaczego nie wyszli na spotkanie z nami?
Wtenczas zaczęli pokazywać na cmentarz – oni tam. Zrobiło nam się smutno, a serce ścisnął
ból i niepokój. Prosiliśmy Boga, żeby i nas ten los nie spotkał.
Okazało się, że na początku wojny, zimą 1940 roku, przywieziono pierwszą dużą
grupę Polaków. Ludzie ci nie mieli odpowiedniego ubrania jak na syberyjskie mrozy, cierpieli
głód, więc zaczęli masowo umierać. Do zamarzniętej ziemi trudno było zakopać umarłych,
kiedy nagle przyszła wiosna i woda zaczęła spływać z gór w doliny razem z rozkładającymi się
ciałami, epidemia dokonała reszty.
Kiedy schodziliśmy z Ryszardem w dół, odżyły wspomnienia naszego przyjazdu
właśnie tu, do tej opuszczonej przez świat i ludzi małej osady, położonej w środku tajgi. Przez
środek osiedla biegła szeroka błotnista droga, po obu stronach pochyłe, rozwalające się baraki.
Zakwaterowano nas w tych ruderach i od następnego dnia trzeba było iść do pracy czyli, do
lasu, w myśl zasady, że kto nie pracuje, ten nie je. To my, zesłańcy, wypiłowaliśmy tajgę wokół
osiedla, posuwając się coraz dalej i dalej, aż trzeba było wybudować nowe osiedle Bułtusuk,

Free download pdf