Styczyńscy - spod Wilna na Syberię

(krzysztof.styczynski) #1

By chleb schwycić czym prędzej
W zgłodniałe usta.
A czyjeś dłonie troskliwe, bezradne
Dziurawe walonki ściągały
Onuce – szmatki skostniałe
Z nóg odwijały.
Na nogi zmęczone, czerwone, zdarte
Na niezagojone rany
Padały ciepłe, bezsilne
Łzy mojej Mamy ...

Najbardziej jednak męczyła mnie praca przy wyrabianiu cegieł, nie było dla mnie
zrozumiałe, dlaczego do tej ciężkiej roboty przydzielano kobiety, często nawet młode
dziewczęta. Pracę uważano za bezpieczną, nieważne że była ciężka, przenoszenie gliny i cegieł
to była głównie praca ręczna, trudno było wykonać normę, ale do tego nie przywiązywano
dużej wagi, za małą wydajność była mała zapłata. Latem przy glinie oszczędzało się na ubraniu,
niepotrzebne były ani walonki ani kufajki, słońce przypiekało i zmęczenie było jeszcze większe.
Dla zobrazowania tej naszej mordęgi napisałam następny wiersz:
Lato wybucha nocą jak burza
Śnieg potokami z gór spływa
Z łoskotem i szumem pędzi w doliny
Zmrożoną topi pokrywę.
Trawa i kwiaty rozkwitną z dnia na dzień
By zdążyć przez krótkie lato
Otrząsnąć się z mrozu, promienieć w słońcu
Wdzięczyć się pięknie do świata.
Ja zaś nie mogę dorównać przyrodzie
Choć mam lat tylko dwadzieścia
Cegły wyrabiam utytłana w glinie,
Nogi po kostki człapią jak w cieście.
Koń miesza glinę, ja dokładam w koryta
I niosę dalej do schnięcia,
Ciężar obrywa ręce, wnętrzności
Czuję, jak we mnie coś pęka ...
Pot leje się z czoła, wycieram się gliną
Krwi niżej wytrzeć nie mogę
Już nie wytrzymam, puszczę koryto
Daj Boże niech złamię nogę.
Poleżę sobie spokojnie w baraku
Na sienniku z leśnej trawy
Porozmyślam, jak w wolnym świecie
Młodzież się uczy i bawi.

Free download pdf