Styczyńscy - spod Wilna na Syberię

(krzysztof.styczynski) #1

Zdjęcie 14. Przygotowanie drewna do spławu. Pierwsza z lewej Janina Styczyńska.


Pełni nadziei przygotowywaliśmy się do wyjazdu do Krasnojarska i szykował się
również nasz pojazd, czyli traktor. Niczym z tej głuszy i o tej porze roku byśmy nie wyjechali,
droga daleka i błotnista, pełna kamieni spadających z gór wraz ze spływającą wodą.
Przed wyjazdem przeprowadziliśmy z Ryszardem wśród Polaków z Bułtusuka i
Czeremuszki akcję powrotu do Polski, sporządziliśmy spis danych personalnych wszystkich
zesłańców, napisaliśmy pismo do ambasady polskiej w Moskwie i do konsulatu i czekaliśmy
tylko okazji, żeby te pisma wysłać. Wyjazd do Krasnojarska był według mnie być może jedyną
nadarzającą się okazją, żeby poinformować polskie władze o naszym istnieniu.
Czekałam na taką okazję od wielu lat, a właściwie od pierwszych dni naszej zsyłki,
byłam tak naiwna, że pisałam listy do Stalina. Prosiłam, żeby pozwolił mi się uczyć, że nie mam
sił tak ciężko pracować przy piłowaniu drzew w lesie, a innej pracy tu dla mnie nie ma, listów
napisałam kilka i czekałam, że Stalin, taki dobry, zmieni mój ciężki los. Rezultat pisania moich
listów okazał się żałosny. Po pewnym czasie przyjechał nasz Komendant i wezwał mnie do
swojego kantoru. Trzymając w ręku moje listy do Stalina krzyczał, że jak mogę tak wielkiemu
wodzowi zawracać głowę swoją głupią wredną osobą, wyrzucił listy w mojej obecności i za
karę wysłał do najcięższej pracy – do cegielni. Kiedy przyjechał następnym razem do Bułtusuka,
zapytał mnie, czy jestem zadowolona z pracy, odpowiedziałam, że będę, jak on do tej pracy
przyśle swoje dzieci. Obiecał, że jak będę jeszcze narzekać, to mnie wyśle tam, „gdzie Makar
cielęta pasał”, to znaczy na daleką północ. Obietnicy chciał dotrzymać, bo dostałam wcześniej

Free download pdf