Styczyńscy - spod Wilna na Syberię
Tajga (autor: Andrzej Styczyński)
Andrzej Styczyński
- Andrzej, wstawaj, ojciec i Janka już poszli do pracy, a ty śpisz?
Tego dnia nie musiałem wstawać jak zwykle bardzo wcześnie, ponieważ mój traktor
garażował wyjątkowo na naszym osiedlu. Otwieram oczy i widzę w świetle lampy naftowej,
jak matka krząta się przy palenisku w kuchni. Gotuje jak co dzień zupę kartoflaną na śniadanie.
Matka miała w tym czasie 54 lata, była bardzo ładną kobietą o szlachetnych rysach
twarzy i długich ciemnych włosach. Opowiadała nam często, że naszym pradziadkiem był
żołnierz armii napoleońskiej, więc urodę prawdopodobnie odziedziczyła po swoim francuskim
przodku. Armia francuska, wracając spod Moskwy w pobliżu Niemenczyna stoczyła krwawą
bitwę z wojskiem rosyjskim. Oddział francuski został doszczętnie rozbity. Jeden z rozbitków
armii napoleońskiej uciekając przed żołnierzami carskimi, schował się w domu naszej prababki.
Według relacji matki, prababka, gdy zobaczyła młodego żołnierza francuskiego i goniących go
żołnierzy carskich, schowała go pod swoją szeroką spódnicę. Żołnierze carscy przeszukali cały
dom prababki, ale uciekiniera nie znaleźli. Podobno bardzo długo ukrywano jego pochodzenie
i Francuz udawał niemowę. Kiedy nauczył się mówić po polsku, to poślubił prababkę.
Wileńszczyzna w czasach młodości naszej mamy była pod zaborem rosyjskim. Nauka w szkole
odbywała się po rosyjsku, natomiast lekcje języka polskiego, podstaw literatury, historii i
patriotyzmu pobierała mama u polskich księży - pracowała od wczesnej młodości na plebanii
w Niemenczynie.
Leżałem tak na drewnianej pryczy, oddzielonej od reszty pomieszczenia
prowizoryczną zasłoną. W słabym blasku lampy naftowej widać było pociemniałe belki, z
których były zbudowane ściany i sufit, wszystko oczywiście uszczelnione mchem. Pośrodku
izby stał stół i piec z cegieł, który służył do gotowania posiłków i ogrzewania izby.
Był rok 1954, byłem osiemnastoletnim zesłańcem z sześcioletnim stażem pracy w
tajdze na stanowisku wykwalifikowanego traktorzysty-mechanika. Obsługiwałem traktor
gąsienicowy marki KT-12. Traktor był przystosowany do poruszania się po bezdrożach tajgi,
przeznaczony był do holowania ściętych sosen do kolejki wąskotorowej. Tam drzewo
podlegało dalszej obróbce, następnie było wywożone tą kolejką na brzeg rzeki Kołby.