Styczyńscy - spod Wilna na Syberię

(krzysztof.styczynski) #1

Nasza rodzina dostała wspaniałą wiadomość o uwolnieniu z łagru Ryszarda i jego
rychłym przyjeździe. Bardzo cieszyliśmy się i z niecierpliwością czekaliśmy na jego przyjazd.
Tego dnia miałem kolejne zadanie zlecone przez naczelnika, a więc musiałem traktorem
przewieźć suche ścięte sosny dla potrzeb administracji posiołka. Byłem zadowolony z tej pracy,
ponieważ przejeżdżając przez osiedle zwracałem powszechną uwagę, zwłaszcza dziewczyny
podziwiały moc i siłę traktora ciągnącego tyle drzew na raz, no i oczywiście traktorzystę. Kiedy
kolejny raz przejeżdżałem koło naszego domku zauważyłem, że mama stoi z jakimś mężczyzną
i macha do mnie ręką, żeby się zatrzymać. Wyskoczyłem z kabiny, patrzę i oczom nie wierzę,
tym mężczyzną okazał się mój brat Ryszard. Nie widzieliśmy się prawie siedem lat. Bardzo się
zmienił, przede wszystkim był przeraźliwie chudy, miał krótko obcięte włosy i bardzo bladą
cerę. To niespodziewane spotkanie tak mnie wzruszyło, że pod pretekstem wykonania pracy
czym prędzej się oddaliłem, żeby się nie rozpłakać.
Jeżdżąc traktorem cofnąłem się myślami do naszych dziecięcych lat. Mieszkaliśmy
w bardzo ładnym miasteczku, oddalonym od Wilna o około 15 kilometrów w bezpośrednim
sąsiedztwie rozległych lasów sosnowych, w głębi których leżały jeziora Giela i Giełajcy. W
pobliżu miasteczka płynęła Wilia, jedna z największych rzek na Wileńszczyźnie. Nad rzeką stał
nasz dom rodzinny i znana z solidnych wyrobów pracownia kołodziejska ojca.
Niemenczyn jako osada był znany już od 1338 roku. Kościół parafialny pod
wezwaniem św. Michała Archanioła został ufundowany przez króla Władysława Jagiełłę w
1387 roku na pamiątkę przyjęcia wiary katolickiej na Litwie. Przed 1939 rokiem ludność
Nemenczyna stanowili w 55% Polacy, w 35% Żydzi. Nasz dom stał tuż przy brzegu Wilii blisko
drewnianego mostu. Pamiętam, jak latem łowiliśmy kiełbie, które chowały się za kamieniami.
W każdy niedzielny poranek spod naszego domu wyruszał do kościoła oddział wojska z
orkiestrą. Dla mnie, paroletniego chłopca było to niesamowite przeżycie. Zawsze w niedzielę
czekałem koło domu na wojsko polskie. W roku 1940 sowieci zarekwirowali nasz dom nad
Wilią dla potrzeb wojska. Zakwaterowano tam pododdział do pilnowania mostu. Nam
przydzielono stary drewniany dom na peryferiach miasteczka. Dom był opuszczony przez
prawowitych właścicieli. Był duży i stał na działce o powierzchni około jednego hektara.
Mieszkaliśmy w tym domu od roku 1940 do 1948. Naprzeciwko domu po drugiej stronie ulicy
Mickiewicza znajdowała się szkoła podstawowa. Szkoła stała w pobliżu rozległych lasów
sosnowych. Na zapleczu szkoły znajdował się duży plac sportowy i strzelnica, która później
została przerobiona na magazyn amunicji.
Od roku 1941 do 1944 szkoła była nieczynna z powodu stacjonowania tam oddziału
wojska niemieckiego. Gdy miałem 5 lat odziedziczyłem po bracie Ryszardzie poważny
obowiązek domowy. Polegał on na pilnowaniu dwóch krów, które latem pasły się na
komunalnym pastwisku lub w pobliskim lesie. Przez kilka dni razem z bratem pilnowaliśmy
nasze krowy. Brat uczył mnie, jak najlepiej mam radzić sobie z tym obowiązkiem. Brat pokazał
mi jak według słońca można określić godzinę i jak trzeba orientować się w lesie, aby nie
zabłądzić z krowami. Te nauki bardzo mi się przydały w czasie wędrówek po syberyjskiej tajdze.
Nigdy nie zabłądziłem, bo krowy same obierały właściwy kierunek do domu. Do roku 1948 do
moich obowiązków domowych należało codzienne pasienie krów na pastwisku lub w

Free download pdf