Styczyńscy - spod Wilna na Syberię

(krzysztof.styczynski) #1

przyległym lesie od kwietnia do października. Od października do kwietnia uczyłem się w
pobliskiej szkole.


Zdjęcie 19. Wyprowadzenie krów na popas. Od lewej Ryszard i Andrzej Styczyńscy (około 1943r.).


W szkole radziłem sobie nieźle i nauczyciele nie mieli pretensji o skracany przeze
mnie rok szkolny. Do szkoły poszedłem w roku 1944 od razu do drugiej klasy mając już 8 lat.
Wcześniej w szkole stacjonowały wojska niemieckie.
Pasanie krów było szkołą życia. Codziennie od świtu do do zachodu słońca,
niezależnie od pogody trzeba było sobie jakoś radzić. W ciepłe dni krowy pasły się w pobliżu
jeziora, a la czytałem książki Karola Maya o Indianach, trylogię Sienkiewicza i wiele innych.
Bardzo wcześnie starsze rodzeństwo nauczyło mnie czytać z zaszczepiło bakcyla czytania
książek. W dni wolne od pasania krów organizowaliśmy z rówieśnikami walki pomiędzy
dzieciakami ze śródmieścia i mieszkającymi na peryferiach Niemenczyna. mielismy prawdziwe
hełmy niemieckie, naszą bronią były proce, łuki i drewniane szable. Walki trwały nieraz wiele
godzin. W walce dzielnie wspierał mnie mój młodszy brat Tadeusz. Ojciec miał rower marki
„Kamiński”, który miał jeszcze drewniane obręcze kół, ale był bardzo sprawny. Ja i całe moje
rodzeństwo nauczyliśmy się na nim jeździć będąc jeszcze dziećmi. Najpierw uczyliśmy się
jeździć na jednym pedale, potem pod ramą, później na ramie. Do jazdy na siodełku zawsze
brakowało nam wzrostu.
Moje wspomnienia wiązały się właśnie z tym miejscem, gdzie chodziłem do szkoły,
do lasu, nad jezioro. Zawsze wokół mnie byli najbliżsi, rodzice i rodzeństwo, a zwłaszcza Rysiek,
starszy brat. Pewnego razu bawiąc się z chłopcami w wojsko (zwykle się bawiliśmy w wojsko)
mocno się zraniłem w nogę drutem kolczastym, rozciągniętym wzdłuż Wilii przez armię, a

Free download pdf