Styczyńscy - spod Wilna na Syberię

(krzysztof.styczynski) #1

Mieszkaliśmy tak prawie 6 lat. Wodę trzeba było nosić ze studni oddalonej o niemal 300
metrów. Ojciec zbudował za domem ubikację, później chlewik, gdzie trzymaliśmy krowę i
świnię. To już były lepsze czasy. Krowa była naszą żywicielką. Naturalnie utrzymanie krowy i
świni wymagało dużej pracy, trzeba było znowu wykarczować poletko, uprawiać,
przygotowywać jedzenie dla zwierzaków i dla nas, ale tym zajmowała się głównie nasza mama,
przy pomocy mojej i Tadzika.
W nowym miejscu ojciec dostał też lżejszą pracę przy konserwacji pił elektrycznych,
sprowadzonych początkowo do testowania ich przydatności do pracy w tajdze. Janka po kilku
latach pracy przy piłowaniu drzew też z czasem awansowała na stanowisko znakowszczyka,
tzn. oznaczała rodzaje i gatunki drzewa magazynowanego na brzegu Kolby.
Mnie początkowo przydzielono do zbierania i palenia gałęzi, ścinanych przez drwali.
Nie była to bardzo ciężka praca, ale też odpowiednio nisko oceniana, czyli przydział
chleba był też bardzo niewielki. Do pracy w początkowym okresie chodziłem z Janką
codziennie 8 kilometrów w jedną i 8 kilometrów po pracy w drugą stronę. Mama
przygotowywała nam codziennie posiłek na cały dzień, tzn. na 12 godzin pracy, a były to
przeważnie gotowane kartofle, kawałek suchego chleba, no i mleko od naszej żywicielki. Okres
zimowy trwał mniej więcej od połowy września do połowy kwietnia z temperaturą od -10 do -
40 stopni. Na początku zimy były zawsze bardzo obfite opady śniegu, później śnieg padał
rzadko, natomiast następował okres pogodnego nieba i największych mrozów. W maju były
największe roztopy, z gór spływały potoki wody, rzeka gwałtownie przybierała i to był okres
przeznaczony do spływu wcześniej przygotowanych pni drzew rzeką do Krasnojarska.
Lato trwało około trzech miesięcy, temperatura wynosiła ok. 15 do 25 stopni.
Przyroda jakby nadrabiała taki krótki okres wegetacji, ziemia była bardzo dobra, miała sporo
wilgoci, więc wszystko rosło bujnie i szybko dojrzewało.
Gdy miałem 14 lat, zostałem przydzielony do brygady budującej drogi dojazdowe
dla traktorów. Robota była ciężka i niebezpieczna dla tak młodego chłopca, toteż po pewnym
czasie dostałem lżejsze zajęcie – zostałem smarownikiem. To było dla mnie duże wyróżnienie,
praca polegała na smarowaniu towotem drewnianych łożysk kół wagoników kolejki
wąskotorowej, byłem jednocześnie odpowiedzialny za stan techniczny wagoników.

Free download pdf