Styczyńscy - spod Wilna na Syberię

(krzysztof.styczynski) #1

Zdjęcie 27. Wyciąganie zwalonych pni. Z lewej prawdopodobnie Lonek Kulesza.


Szkodliwe warunki pracy były także w moim typie ciągnika, w kabinie umieszczony
był pięciolitrowy zbiornik benzyny, spaliny z nieszczelnego układu wydechowego i opary
benzyny ciągle wypełniały kabinę.
Tak przepracowałem jako traktorzysta około dwóch lat, latem i zimą, tylko wiosną
wszyscy byli zatrudnieni przy spławianiu zmagazynowanego drewna rzeką Kołbą do Jeniseju i
dalej.
Wiosną rzeka powiększała swoje koryto, ze wszystkich przylegających do rzeki
posiołków spływała niesamowita ilość drewna, tworzyły się groźne zatory. Do ich likwidowania
organizowano specjalne brygady, z wybranych młodych, odważnych i silnych ludzi, no i ja jak
zwykle zostałem wyróżniony i dołączony do takiej brygady. Przy likwidacji zatoru trzeba było
wejść po pniach leżących w rzece na czoło zatoru i długim, trzymetrowym bosakiem zwolnić
zakleszczone pnie drzew, gdy zator się zwalniał i drewno ruszało w dół rzeki, trzeba było po
płynących pniach szybko uciekać na brzeg. Praca była bardzo niebezpieczna, ale szczególnie
doceniana przez naczelnika, i każdego dnia ci bohaterowie otrzymywali po 100 gramów
spirytusu, może na odwagę, bo pośliźnięcie się i wpadnięcie do rzeki przy zwolnionym zatorze
groziło śmiercią, taki nieszczęśnik nie miałby żadnych szans się uratować. Trudno mi sobie
nawet wyobrazić, co przeżywała moja biedna matka, każdego dnia, kiedy wyruszałem z domu
do pracy.

Free download pdf