Styczyńscy - spod Wilna na Syberię

(krzysztof.styczynski) #1

mogą unieść i wychodzić z domu, a następnie pędzono lub wieziono ich wozami na stację
kolejową, gdzie załadowywano do bydlęcych wagonów i w straszliwych warunkach, na mrozie,
wywożono na Sybir. Podobno wielu nie wytrzymało tej drogi. Trupy palono w piecu
lokomotywy bądź wyrzucano z pociągu na nasyp. Straszne rzeczy opowiadano o tych
transportach, nie wiedzieliśmy, czy można wierzyć, gdyż przechodziło to ludzkie pojęcie, że
człowiek człowiekowi może takie piekło stworzyć. Później potwierdzały to listy przemycone z
Syberii. Brat naszego sąsiada, gajowy mieszkający na Polesiu, tym transportem został
wywieziony i od niego mieliśmy informację. W tym roku deportowano jeszcze trzema takimi
transportami obywateli polskich z terenów zajętych przez Sowietów. Współczuliśmy im
bardzo, bo przecież i nas by to czekało gdyby nie Litwini.
A u nas życie zaczęło się normalizować, pomału strach przed Syberią zanikał. Sklepy
zapełniły się towarami. Bez kłopotów można było kupić prawie wszystko. Wprowadzono
litewskie pieniądze – lity. Banki wymieniały każdemu określoną sumę złotówek, za 1 zł – 50
centów i dalej za 1 zł - 40 centów do określonego limitu. Pamiętam, ile kosztowały niektóre
produkty, a zwłaszcza cukierki, bo mama wysyłała mnie często po zakupy. Ludzie, którzy całe
życie pracowali i oszczędzali w banku, stracili wszystko. Dosięgło to też mojego ojca, który
oszczędzał pieniądze na kupno ziemi. Wszystko zmarnowało się, ale miał dom, pracownię i
siły, więc biedy nie mieliśmy. Nie było biedy i u innych, jak mieli pracę, to mogli żyć. Gorzej
było tzw. uciekinierom z centralnej Polski; mieszkali w wynajętych mieszkaniach, za które
musieli płacić (chociaż symbolicznie), więc chodzili na wieś najmować się do pracy, miejscowa
ludność starała się im pomóc, jak mogła, czy to dając pracę, czy zaopatrując ich w prowiant.
A Litwini zaczęli wprowadzać swoje porządki. Wszystkie napisy urzędowe, szyldy
musiały być zmienione na litewskie. Ponieważ u nas nikt nie znał litewskiego, to zaczęły się
kłopoty, a czasami i sytuacje komiczne, jak ktoś zamiast litewskiego słowa dopisywał do
polskiego końcówki -as, -us, charakterystyczne dla litewskiego języka. Zarządzono również
wymianę dowodów osobistych. Przy wymianie każdemu chciano wpisać narodowość litewską,
większość Polaków nie chciała się zgodzić, więc nie wydawano im dowodów, a bez dowodów
nie przyjmowano do pracy i nie można było nigdzie dalej wyjechać. Wiele osób straciło pracę,
bo nie chciało zmienić narodowości, a przyjezdni „uciekinierzy” nie mogli uzyskać
obywatelstwa litewskiego. W gminie często słyszało się takie rozmowy:
Urzędnik: przecież urodziliście się w powiecie wileńskim, a Wilno jest litewskie, więc
jesteście Litwinem.
Petent odpowiadał: panie władzo, Pan Jezus urodził się w stajni, ale przecież nie jest
koniem.
Mój ojciec też nie dostał dowodu osobistego, bo nie chciał być Litwinem.
Zaczęły się szykany antypolskie. W kościele nie pozwalano śpiewać „Boże coś
Polskę...”, ale zakazy nie skutkowały, więc w każdą niedzielę pod kościołem była „rozróba”.
Policja z pałkami gumowymi atakowała młodzież, ale najczęściej uciekaliśmy bez dalszych
represji. Przez pierwsze miesiące po przyjściu Litwinów traktowaliśmy ich nawet przyjaźnie,
bo nas wybawili od wywózek, zresztą stosunek ich do nas też był przyjazny, ale później, kiedy
na siłę zaczęli prowadzić politykę litwinizacji, stosunek ten się zmienił. Sowietów

Free download pdf