Styczyńscy - spod Wilna na Syberię

(krzysztof.styczynski) #1

Zdjęcie 28. Wiosenny spław drewna na rzece Kołbie. Drugo z lewej Andrzej Styczyński.


Oprócz tych ciężkich dla naszej rodziny przeżyć, katorżniczej niekiedy pracy, były i
przyjemniejsze chwile zwłaszcza dla mnie, byłem młody, ciekawy świata, nie stroniłem od
rozrywek. Latem wieczorami spotykaliśmy się z dziewczynami, chodziliśmy po wsi i
śpiewaliśmy smętne rosyjskie piosenki. Mnie bardzo się podobała Niemka Ida Kress i to z nią
najczęściej spacerowałem trzymając ją za rękę.
Każdego roku na jesieni szliśmy dużą grupą na kilka dni w głąb tajgi. Celem wyprawy
był zbiór orzechów cedrowych, które dojrzewały właśnie we wrześniu. Część szyszek spadała
z drzew i leżała koło pnia, ale większa część trzymała się jeszcze gałęzi. Były dwa sposoby
dotarcia do tych szyszek. Jeden to potrząsanie całym drzewem przy pomocy ogromnego pnia
opartego o ziemię, ruchem wahadłowym przez co najmniej dwoje ludzi. Na skutek drgań
całego drzewa dojrzałe szyszki spadały na ziemię. Drugi sposób to wchodzenie na drzewo po
gałęziach i zrywanie szyszek, to była moja specjalność. Byłem szczupły i silny, wchodziłem na
sam czubek drzewa i mocno nim kołysałem. Wyprawa po orzechy trwała przeważnie trzy dni,
z czego dwa dni traciliśmy na drogę w jedną i drugą stronę, a tylko jeden dzień trwały
intensywne zbiory. Zawsze zabieraliśmy ze sobą przewodnika, jakiegoś rdzennego Sybiraka,
który dobrze znał teren, wiedział, jak należy się zachowywać w tajdze, a najważniejsze, że był
to przeważnie myśliwy i miał dubeltówkę, żeby w razie potrzeby odstraszyć niedźwiedzia.
Musieliśmy spędzić dwie noce w tajdze, a wyglądało to mniej więcej tak, że wybieraliśmy
zaciszne miejsce w pobliżu jakiegoś górskiego strumyka, rozpalaliśmy duże ognisko, gdy ziemia

Free download pdf