Styczyńscy - spod Wilna na Syberię

(krzysztof.styczynski) #1

do domów. Niemcy jednak byli jeszcze silni i wierzyli w zwycięstwo, często prowadzono
żołnierzy sowieckich do obozów jenieckich; żal było na nich patrzeć, zarośnięci, obdarci,
wygłodzeni, czasami udawało nam się podrzucić im kawałek chleba czy torebkę tytoniu.
Opowiadano, że cała armia generała Własowa przeszła na stronę niemiecką i walczyła
przeciwko Sowietom. Werbowano również jeńców do specjalnych oddziałów walczących po
stronie niemieckiej. Tych, którzy nie przeszli na stronę niemiecką głodzono, poniżano,
rozstrzeliwano za najmniejsze przewinienia, podobno Żydów i oficerów politycznych nie brano
do niewoli: rozstrzeliwano ich na miejscu. Nic więc dziwnego, że później żołnierze radzieccy
walczyli do końca nie chcąc iść do niewoli.
Zima przyszła niespostrzeżenie, zbliżały się święta Bożego Narodzenia. Święta, które
najbardziej lubiliśmy. Od dwóch tygodni mróz nie puszczał, temperatura spadła do minus 15-
20 stopni, co nie przeszkadzało nam po południu jeździć na nartach z góry Paszkowskiego lub
z ostrego pobocza szosy. W dzień Wojtek pomagał ojcu w pracowni, ja chodziłem do szkoły do
piątej klasy, a siostra niestety nie miała już prawa dalej się uczyć, bo skończyła 6 klas. Jednak
polscy nauczyciele próbowali zorganizować tajne nauczanie młodzieży. Tworzyły się małe
grupy uczniów, do których przychodzili nauczyciele i prowadzili nauczanie. U nas odbywały się
między innymi lekcje niemieckiego, mieliśmy bardzo dobrą nauczycielkę, która potrafiła
przekazać swoje wiadomości innym. Moja siostra Janka i jej koleżanka Wala Mickiewiczówna
jako bardzo pilne uczennice po roku nauki mogły swobodnie porozumiewać się w języku
niemieckim.
Ja w tym czasie zacząłem intensywnie czytać książki, jeszcze w 1939 roku zaraziła
nas tym matka. Miałem 8 lat i wiele innych ciekawych zajęć, ale mama, żeby nas zachęcić do
czytania, początkowo czytała nam na głos różne książki i urywała w najciekawszym momencie,
tak było na przykład z powieścią „Ksiądz Kordecki”. Nie mogliśmy się doczekać wieczora, żeby
dowiedzieć się, co będzie dalej z obroną Częstochowy. Ale kiedy zaczęła czytać drugą książkę
pt. „Tatarzy w Sandomierskim” i znowu trzeba było czekać, kiedy mama będzie miała czas
wieczorem, to ja już nie wytrzymałem i zacząłem sam czytać, ponieważ książka była bardzo
ciekawa, więc nie zraziłem się trudnościami i szło mi coraz lepiej. Książki przeważnie
pożyczaliśmy, więc nie zawsze były na moim poziomie, te bardzo mądre to mnie nudziły, ale
zakazane to nawet się podobały, np. „Zuzia Leśniczanka” o miłości, czytałem ją w ukryciu, bo
matka zabraniała, chociaż nie było tam nic zdrożnego, a mnie bardziej interesowały różne
perypetie i przygody niż sceny miłosne. Teraz byłem na etapie „Trylogii” Sienkiewicza,
„Ogniem i mieczem” pochłonęło mnie. Niestety czas na czytanie był tylko wieczorem. Rano na
ósmą do szkoły, potem lekcje trzeba było odrobić, potem ojcu obiad zanieść, potem pomóc
mamie w pracach domowych i już był wieczór,
Ludzie podczas wojny mało kupowali kół i ojciec niewiele zarabiał, więc bieda nas
trochę przyciskała. Po kolacji prawie codziennie przychodzili sąsiedzi przekazać najnowsze
wiadomości. Rozmowy przeciągały się na ogół do godziny 9, a potem to już mogliśmy
swobodnie czytać, światło elektryczne trzy razy mrugało o 9.30, a o 10 gasło, zapalaliśmy więc
lampę naftową, jeżeli udało się zdobyć naftę, a jeżeli nie, to karbidówkę. Wtedy zaczynaliśmy
dopiero czytać, kto miał jakąś książkę, lub uczyć się, a często robiliśmy wieczór recytatorski.

Free download pdf