Styczyńscy - spod Wilna na Syberię

(krzysztof.styczynski) #1

kolegi Gawałkiewicza. Przed wojną był leśniczym, a przedtem walczył w Legionach
Piłsudskiego. Szeregi polskich patriotów się kurczyły, dlatego też włączano coraz to młodszych
chłopców do polskich organizacji partyzanckich.
W Ławaryszkach mieszkał mój stryj Piotr Hrymajło, najmłodszy przyrodni brat mego
ojca, który kiedyś uczył się u ojca rzemiosła i mieszkał u nas. Bardzo go lubiliśmy, więc często
przyjeżdżał. Prawdopodobnie pracował w konspiracji, bo zawsze przywoził ciekawe
wiadomości. W okolicach Bujwidz, Ławaryszek, Rubna, Wornian i Oszmiany było bardzo dużo
akcji naszych partyzantów, a np. Turgiele od dłuższego czasu były w rękach akowców.
Bardzo się ucieszyliśmy, kiedy pod koniec maja przyjechał do nas stryj. Przy obiedzie
wszyscy męczyliśmy go, żeby opowiedział o działalności leśnych oddziałów AK na ich terenach.
Stryjek uśmiechnął się i odrzekł, że ma trochę pilnych spraw do załatwienia w miasteczku i po
obiedzie musi to załatwić, ale będzie chciał u nas przenocować, więc wieczorem wszystko
opowie. Zjadł szybko, widać było, że gdzieś się śpieszył, a potem zaproponował mi, żeby z nim
pójść, więc zgodziłem się chętnie. Wychodząc z domu tajemniczo nachylił się i na ucho szepnął
mi: „Biegnij „Janusz” do „Chudego” i zapytaj czy mogę do niego przyjść”. Zaskoczony
popatrzyłem na niego, a on uśmiechając się powiedział: „No, szybko, szybko, będę czekał na
ulicy Styczniowej” - przy tej ulicy mieszkał „Chudy” – Edek Wołudzki. Teraz zrozumiałem
wszystko. Wpadłem do Edka i powiedziałem, że przyjechał mój stryj i chciałby się z nim
zobaczyć. „Niech przyjdzie – odrzekł Edek - jak widzisz „kotła” u mnie jeszcze nie ma”.
Powtórzyłem to, czekającemu na ulicy stryjowi. „Dobra jest - powiedział stryj – idź teraz do
domu, a ja przyjdę pod wieczór”. Trochę byłem zły, bo myślałem, że razem pójdziemy do Edka,
na pewno dowiedziałbym się ciekawych rzeczy. Ale konspiracja jest konspiracją, więc z głową
spuszczoną pomału wlokłem się do domu.
Stryj wrócił do nas dopiero wieczorem. Kolacja była już przygotowana. Wszyscy
siedzieliśmy za stołem i czekaliśmy, kiedy nareszcie zacznie opowiadać o naszych
partyzantach. Mama bardziej niecierpliwa, podsunęła stryjowi jedzenie i prosiła: „No, mów,
Piotr, mów, co tam u naszych się dzieje?”



  • Co tam może się dziać. U nas okupacji to prawie już nie ma. W Turgielach stoi
    oficjalnie brygada „Szczerbca”. Ani Litwini, ani Niemcy tam się nie pokazują. W Dziwiniszkach

  • sztab generała „Wilka”, koło Majkun brygada „Juranda” zaatakowała Niemców i po krótkiej
    walce spokojnie odskoczyła w kierunku Balingródka. Niemcy bali się nawet atakować i wycofali
    się do Bezdan. O „Łupaszce” to pewnie słyszeliście, że zebrał resztki oddziału „Kmicica”,
    którego podstępnie jego przyjaciel Ruski Markow zaprosił na spotkanie i zamordował 80 jego
    żołnierzy. Od tego czasu „Łupaszko” na żadne spotkanie do Ruskich nie chodzi, ale jak spotka
    ich na grabieży polskich wsi, to rozstrzeliwuje. Oddział Markowa próbuje osaczyć „Łupaszkę”,
    ale mu się nie udaje. Słyszeliście pewnie, że generałowie „Wilk” i „Łupaszko” w połowie
    listopada spotkali się z dowódcą radzieckiej partyzantki „Kombrygiem” Manochinem w
    Sauguciewie. Na spotkaniu ustalono, na jakich terenach będzie działała sowiecka partyzantka,
    a na jakich polska, oraz że obie partyzantki będą siebie wspierać w walce z Niemcami. A jak
    myślicie, dotrzymali Sowieci tej umowy? Otóż posłuchajcie: w ostatnich dniach stycznia
    Niemcy wysłali swój Wehrmacht, aby spacyfikował wieś Worniany, w której stali nasi

Free download pdf