Styczyńscy - spod Wilna na Syberię

(krzysztof.styczynski) #1

do wody. Kąpałem się w zimnej wodzie długo i to pomagało, ale jak tylko kładłem się na kocu,
znowu na kąpielówkach z przodu tworzył się mały namiocik. Jadzia uśmiechała się
porozumiewawczo, ale mnie nie było do śmiechu. Nie zabawiliśmy na plaży zbyt długo, bo ta
sytuacja bardzo mnie deprymowała.
Na lato powróciliśmy do rodziców do Niemenczyna. Zacząłem opracowywać ulotki
z najnowszymi wiadomościami z nasłuchu oraz odezwy do narodu. Dzielnie pomagała mi w
tym Janka, chociaż oficjalnie nie należała do naszej organizacji. W tym czasie władza sowiecka
zaczynała organizować kołchozy. Nasza akcja propagandowa polegała na uświadamianiu
rolników, aby dobrowolnie nie wstępowali do kołchozów. Większość rolników i tak była
negatywnie nastawiona do kolektywizacji, ale władze w różny sposób zmuszały do ich
organizowania. Byli również rolnicy, którzy mieli mały kawałek ziemi, oprócz tego zajmowali
się trochę pracą najemną, aby przeżyć, ci byli podatni na propagandę sowiecką, bez wysiłku
mogli mieć część majątku tych rolników, którzy całe życie pracowali i zwiększali swoje
gospodarstwa.
W ulotkach pisaliśmy o skutkach takiej kolektywizacji, o oddaniu całego majątku
właściwie w ręce Sowietów, o głodzie w sowieckich kołchozach, podawaliśmy przykłady
sowieckich działań. Sowieci dawali broń organizatorom - aktywistom, aby mogli bronić się
przed ewentualnymi kontrrewolucjonistami, to znaczy przed nami. Nie zawsze nasze
wyjaśnienia pomagały, ludzie bali się władzy. Wtedy dostawaliśmy informacje o aktywistach i
musieliśmy rozbrajać i rozpędzać kołchozy siłą, tą robotą zajmował się oddział „Sępa”. Po
rozpędzeniu np. w okolicy Mejszagoły przez jakiś czas Sowieci dawali spokój tym rolnikom.
Władze sowiecko–litewskie zaostrzyły rygor wojskowo–policyjny. W każdym
rejonie stacjonowało wojsko. KGB rozbudowało sieć inwigilującą do niesłychanej wielkości. W
szkołach przekupywano bądź zmuszano młodzież do donoszenia na kolegów, rodziców i
nauczycieli. W każdej wsi w sołectwach – sielsowietach - pracował zawsze co najmniej jeden
pracownik KGB. Więzienia były przepełnione nie tylko byłymi akowcami, ale także Litwinami,
którzy nie pogodzili się z okupacją Litwy i tworzyli oddziały leśne. Działało tam wiele grup
litewskich partyzantów, którzy teraz chętnie współpracowali z polskim podziemiem.
Nasza organizacja działała na zasadzie leśno-konspiracyjnej grupy. Wszyscy mieli
legalne dokumenty. Wszyscy byli legalnie zatrudnieni bądź też legalnie uczyli się w szkołach.
Wielu uczniów na rozkaz organizacji wstąpiło do komsomołu, tam byli mniej podejrzani i
więcej wiedzieli o przygotowywanych akcjach przeciwko patriotom polskim. Podobno w tym
samym celu niektórzy dostali rozkaz zatrudnić się w milicji. Do akcji wyjeżdżali bez
dokumentów, po akcji wracali do domów i dalej jako zwykli pracownicy pracowali w mieście
bądź na wsi. Nigdy nie wysyłano do terenów bliskich stałego zamieszkania.
Lato spędzaliśmy w domu, pomagając rodzicom, nasłuchując radia, trochę
redagując nasze ulotki i tak niepostrzeżenie wakacje zbliżały się do końca. Parę razy
wyjeżdżaliśmy do stryjka Aleksandra, a właściwie do jego córki Zosi na Czerwonkę (wieś, w
której mieszkał Aleksander Styczyński z rodziną. Mieli tam 15 hektarów ziemi). Młodzież
urządzała u Zosi zabawy z przyjęciem.

Free download pdf