Styczyńscy - spod Wilna na Syberię

(krzysztof.styczynski) #1

znowu przyszli nowi śledczy i znowu zaczęli od początku: nazwisko, imię ... itd. Ja znowu to
samo, a on w krzyk „ Pod stienku j... twoju mat’ ” (pod ścianę!). Stanąłem pod ścianą, a on zaczął
czytać gazetę. Przebierałem nogami stojąc, ale zaczynały mnie coraz bardziej boleć. Spać mi
się nie chciało, chociaż godzina była już po północy. Widocznie stres nie pozwalał mi na
zamknięcie oczu, tylko do głowy przychodziły różne myśli. Widziałem siebie, jak podchodzę do
stołu, on zaczytany w gazecie, biorę grubą popielnicę i walę go przez łeb. On pada bez krzyku,
a ja wyjmuję z szuflady biurka jego pistolet, wyjmuję przepustkę i swobodnie wychodzę
niezatrzymywany z gmachu. Budzę się z marzeń, patrzę na śledczego, czyta, nie zwracając
specjalnie na mnie uwagi, ale drzwi do następnego pokoju otwarte, a tam ktoś stuka na
maszynie. Nogi mdleją – powoli, cichutko kolana uginają się i klękam na podłodze. Nie widzi –
głowa za gazetą - albo nie chce widzieć, zginam kolana bardziej i siadam na nich, dalej nie
widzi. Jak dobrze, żeby jeszcze dłużej nie widział. Odpoczywam. Siedzę z podwiniętymi nogami



  • jego głowa za gazetą - oby jak najdłużej.
    Nie wiem, jak długo to trwało, wyrwał mnie z otępienia spokojny, nawet łagodny
    głos śledczego: „ Nu, cztoż, otdochnuł? Togda idi siuda 2)”^ (No jak, odpoczął?.Chodź więc tutaj)
    Usiadłem na taborecie, ręce na kolanach, lampę skierował mi na oczy i znowu to samo:
    nazwisko, imię, rok urodzenia...a ja znowu to samo. Tym razem nie krzyczał na mnie, tylko
    patrząc z politowaniem mówił: nie tacy jak ty zaczynają tu mówić. My mamy tu różne metody,
    by zmusić do mówienia, a o waszej organizacji i tak wszystko wiemy. Chcesz grać bohatera?
    Nie uda ci się. O twoim bohaterstwie nikt nie będzie wiedział. Zgnijesz tu w karcerze i nikt o
    tobie się nie dowie. Wyjechałeś do Kłajpedy i już nigdy nie wrócisz. „Koniec, propał bez wiesti”
    (Koniec, przepadł bez wieści). Moja zmiana za godzinę skończy się, przyjdą inni, myślę, że
    nabierzesz rozumu i zaczniesz mówić. Nie męczył mnie więcej. Zbierał swoje papiery, rwał
    protokoły. Kończył pracę. A ja ugrzęzłem w myślach. Dlaczego mnie nie biją? Na bicie byłem
    przygotowany. Wiele opowiadano o metodach sowieckich: bicie po twarzy, bicie pałkami,
    wsadzanie igieł pod paznokcie, przyciskanie palców drzwiami, zrywanie paznokci, bicie w
    stopy, polewanie wodą na mrozie, karcery – nic z tego – dlaczego?
    Na dworze robiło się coraz jaśniej. Samochody ciężarowe coraz częściej z hukiem
    silników przelatywały po ulicy, dawniej Mickiewicza, a dzisiaj Giedymina. Gwar ludzi idących
    do pracy dolatywał z zewnątrz. Myślami byłem na Mostowej 5, Janka pewnie wybiera się do
    gimnazjum, pewna że jestem w delegacji, a ja? Zamknięty, zamknięty, jeszcze nie w więzieniu,
    ale w przedsionku piekła, z którego, jak mi na początku powiedziano, wyjścia nie ma. Z
    rozmyślania obudziło mnie otwieranie drzwi. Wszedł wczorajszy śledczy, wysoki, barczysty, w
    wieku chyba koło czterdziestki. Przywitał się ze swoim kolegą, a do mnie zwrócił: „ Nu kak,
    Ryczard, pryznałsia
    ?” (No jak, Ryszard, przyznałeś się?). Odpowiedziałem: „Nie mam do czego
    przyznawać się”. A on na to: „ Niczewo, pogoworim jeszczio siewodnia „ (Nie szkodzi,
    porozmawiamy jeszcze dzisiaj). Rozmawiali jeszcze coś po cichu z nocnym śledczym, pożegnali
    się, a on podszedł do mnie i grzecznie zapytał:

    • Nawierno choczesz w ubornu i umytsia? (Pewnie chcesz do ubikacji i umyć się?)

    • Tak - odpowiedziałem. Zawołał żołnierza, a ten zaprowadził mnie do toalety. To
      były chwile odprężenia i ulgi. Zimna woda orzeźwiła przyjemnie. Po przyprowadzeniu mnie z



Free download pdf