Styczyńscy - spod Wilna na Syberię

(krzysztof.styczynski) #1

powrotem na stoliku przy biurku stało śniadanie – parówki, chleb i herbata. Śledczy wskazał
na śniadanie i łagodnie powiedział:



  • Wczera ty nie kuszał tak pokuszaj chotia siewodnia (Wczoraj nie jadłeś, to zjedz
    chociaż dzisiaj ). To prawda, że ostatni raz jadłem jeszcze w domu, ale stres, jaki przeżywałem,
    odebrał mi całkowicie apetyt i nadal jeść w ogóle nie chciałem. Herbatę wypiłem i parę razy
    ugryzłem chleba z parówką. Po śniadaniu musiałem znowu usiąść na taborecie z rękami na
    kolanach, przy zapalonej lampce skierowanej prosto w moje oczy, chociaż było już zupełnie
    jasno. Nie pytał mnie jak zawsze od nazwiska imienia itd...., tylko zaczął sam mówić:

  • Gdybyś zaczął mówić, to my moglibyśmy nawet ciebie wypuścić, mógłbyś z nami
    współpracować, dostawałbyś jakieś pieniądze, skończyłbyś studia w Moskwie, żyłbyś sobie
    dobrze i nikt by o tym nie wiedział. Jeżeli nie będziesz mówił, to możesz już więcej nigdy nie
    wyjść na wolność. Na pewno byłbyś zadowolony, żeby wszyscy dowiedzieli się, że to my ciebie
    zamęczyliśmy na śmierć. Możesz o tym nawet nie marzyć, przygotujemy takie dokumenty i
    rozpowszechnimy je, że to ty jesteś zdrajcą, że to ty wszystkich zdradziłeś. Takie dokumenty
    my potrafimy bardzo łatwo zrobić. Nigdy nie będziesz bohaterem, który zginął za swoją tak
    zwaną Polskę. Nie będziesz mówić, to aresztujemy twoją matkę, siostrę, będziesz słyszeć, jak
    my je przesłuchujemy, te przesłuchania będą takie jak my umiemy, będziesz słyszeć ich krzyk.
    Wybieraj, a o twojej organizacji i tak wszystko wiemy.
    Tu wymienił trafnie kilka nazwisk i akcje, jakie dokonaliśmy. Nadal uważałem, że
    trzeba iść w zaparte. I już spokojnie odpowiedziałem:

  • Ale ja naprawdę nie wiem o czym gospodin kapitan goworit (pan kapitan mówi),
    ja do żadnej podziemnej organizacji nie należałem.

  • Nu, kak choczesz (Jak chcesz).
    I znowu się zaczęło się starym trybem. Nazwisko, imię... Śledczy był wyraźnie zły.
    Znowu postawił mnie pod ścianę. Byłem mocniejszy. Stałem prawie do obiadu. A on zajmował
    się swoimi sprawami. Ja się wyłączyłem i znowu byłem w swoim świecie. Podczas długich
    dyskusji z profesorem Wyszyńskim, moim prywatnym nauczycielem fizyki, który odkrywał
    przede mną tajemnicę życia na świecie, dowiadywałem się, że cały świat składa się z fal
    elektromagnetycznych, które rozprzestrzeniają się z prędkością światła, 300 tys. kilometrów
    na sekundę. Jeżeli materia powstała z ruchu fal elektromagnetycznych, to i odwrotnie każdą
    materię można zamienić na odpowiedniej długości fale. Gdybym tak mógł zamienić mojego
    śledczego na fale magnetyczne, to mógłbym go wysłać w kosmos, niech sobie leci. Ja bym
    spokojnie chodził od pokoju do pokoju i wszystkich pozamieniałbym w stan pierwotny fal.
    Niech lecą aż do słońca, a tam spalą się w wysokiej temperaturze i już nigdy nie powrócą na
    naszą ziemię. A wtedy ja otworzyłbym wszystkie cele w podziemiu i powiedziałbym więźniom:
    „Jesteście wolni, idźcie do domu, nie ma już straży, a ja mam jeszcze dużo roboty w Moskwie,
    bo cały Kreml razem ze Stalinem trzeba spalić promieniami kosmicznymi, żeby już nigdy
    komunizm się nie odrodził...”
    Z mojego świata wewnętrznego wyrwał mnie skrzyp otwieranych drzwi. Weszła
    starsza kobieta w białym fartuchu z talerzem drugiego dania. To nie było danie więzienne,

Free download pdf