Styczyńscy - spod Wilna na Syberię

(krzysztof.styczynski) #1

tak nie śmierdział. Potem była tzw. prowierka (sprawdzanie); do celi wchodzili dwaj
krasnoarmiejcy , my musieliśmy stać w jednym szeregu, a oni liczyli nas, zapisywali, sprawdzali
kraty, podłogę, ściany i wreszcie wychodzili. Wtedy czekaliśmy na przydział jedzenia. Był to
moment przyjemniejszy. Karmuszka , czyli klapka zasłaniająca mały otwór w drzwiach
otwierała się i rozlegał się krzyk roznoszącego chleb: „Prinimaj pajki”, co znaczyło „Odbierajcie
chleb”. Odbierał jeden, a następnie brał do ręki jedną rację, nie pokazując jej nikomu wołał:
komu? A drugi wymawiał po kolei nazwiska. Był to sprawiedliwy podział. Chociaż wszystkie
racje były pokrajane podobnie, to zawsze lepsza jest garbuszka z piętką. Po rozdaniu chleba
przynoszono kawę lub kipiatok , wrzątek, oraz naparstek cukru. I to było śniadanie. Po
śniadaniu dopiero mogliśmy porozmawiać. Jak zwykle pytania były: skąd i za co posadzili. W
celi siedziało dwóch Żydów; jeden z Niemenczyna – Mulka, przeżył okupację, wyjechał do
Moskwy, należał do syjonistycznej organizacji i w Moskwie pomagał Żydom załatwiać sprawy
wyjazdowe do Izraela. Drugi był kapitanem lotnictwa, podobno też był związany z organizacją
syjonistyczną w ZSRR, a później okazało się, że był to rzeczywiście kapitan, ale MGB, nasłany
na szpiegowanie nas, a właściwie nie tak nas, tylko na swego kolegę Mulkę, który zwierzał się
mu o swojej działalności, jak również o działalności organizacji. Po dwóch tygodniach zabrano
jego, a Mulka został wezwany na śledztwo, w którym brał udział tenże kapitan, ale już w
mundurze MGB.
Siedziało jeszcze dwóch Litwinów: jeden z lasu ( iz miszku ), nie znał języka rosyjskiego



  • chłopak bardzo prymitywny - wysoki, chudy miał nie więcej niż dwadzieścia parę lat.
    Rozmawiałem z nimi po litewsku. Język litewski znałem trochę ze szkoły. Jego aresztowali w
    domu z bronią, podczas jednodniowego urlopu, wrócił z lasu na zmianę bielizny. Oddział ich
    zajmował się głównie walką z komunistami litewskimi. Czasami atakowali posterunki policji,
    likwidowali zdrajców litewskich, nie oszczędzali też rosyjskich żołnierzy z NKWD. Z opowieści
    tego Litwina wynikało, że jeżeli mieli wyrok do wykonania na litewskiego zdrajcę, to
    likwidowali całą jego rodzinę. Było to dla mnie dziwne, bo u nas nie było zbiorowej
    odpowiedzialności. Jeżeli był wyrok na dokuczliwego kolaboranta, to likwidowało się tylko jego
    i nikogo więcej. On uzasadniał to nam w ten sposób; jeżeli się zabije kogoś z rodziny, to reszta
    rodziny będzie się mściła. A jak się rozstrzela całą rodzinę, to potem jest spokój. Oni przejęli to
    dokładnie od Sowietów i Niemców. Jeżeli ktoś był aresztowany, to całą rodzinę wywozili na
    Syberię lub na roboty do Niemiec. Nie było komu się mścić. Opowiadał nam o takich akcjach
    bez żadnych skrupułów, jakby to było zupełnie naturalne. Drugi z nich był z konspiracji
    litewskiej, też młody ale zupełnie na innym poziomie. Dobrze znał język rosyjski. Wiedział
    również o powiązaniu naszych oddziałów w lesie z litewskimi. Opowiadał o wspólnych walkach
    Polaków i Litwinów z sowieckimi grupami. Prowadziłem z nim spory na temat Wilna, on był
    bardzo czuły na temat przynależności Wilna do Litwy. Ja udowadniałem, że Wilno rzeczywiście
    jest stolicą Litwy, ale nie całej, lecz tej części górnej (Auksztota), a ta poprosiła w latach
    dwudziestych o przyłączenie jej do Polski, natomiast, część dolnej Litwy (Żmudź) ma stolicę w
    Kownie. Wilno dostali oni od Związku Radzieckiego po rozbiorze Polski w 1939 roku, to jest tak
    jakby oni również byli współuczestnikami rozbioru. Zresztą przecież Armia Plechaviciusa była
    stworzona do walki z Polakami na Wileńszczyźnie, a teraz Litwini mogą sobie powiedzieć:

Free download pdf