Styczyńscy - spod Wilna na Syberię

(krzysztof.styczynski) #1

a dokładniej do Ukraińskiej Republiki Radzieckiej, na co Polska wyraziła zgodę. Stąd też tak
wielu Ukraińców - więźniów wieziono z Polski już z wyrokami sowieckimi (10–25 lat) do łagrów
sowieckich Zaprzyjaźniliśmy się z nimi, wiele nam opowiadali, o życiu w Polsce, o walce z
„czerwonymi”. Wszyscy wierzyli, że i tak to długo nie wytrzyma – musi być wojna, tylko czy my
przeżyjemy? Wśród nich byli również Polacy, którzy mieszkali na przedwojennych Kresach do
czasu repatriacji bądź przejścia nielegalnie przez granicę. Sądzono ich za przynależność do AK,
a później do WIN. Czekała ich kara śmierci.
Jednym z nich był pan w średnim wieku o znanym arystokratycznym nazwisku Leal–
Letecki. Podobnież był skazany na najwyższy wymiar kary – śmierć przez powieszenie. Siedział
cały miesiąc w celi śmierci. Jest to cela bez okien, tych więźniów nie wyprowadzają na spacer.
Na wykonanie wyroku trzeba było czekać około miesiąca, a czasami i więcej. Oglądałem taką
celę śmierci w więzieniu w Wilnie przy MGB – dzisiaj jest tam muzeum ). Skazaniec miał prawo
napisać do prezydenta prośbę o ułaskawienie i czekać na odpowiedź. W nocy każdy krok, każdy
zgrzyt klucza w zamku budził wszystkich. Czy to już? Kogo tym razem wyprowadzą, w asyście
kilku oficerów, na śmierć? A kiedy padnie nazwisko, reszta odetchnie – jeszcze nie tej nocy. I
mimo że czekanie na śmierć nie jest łatwiejsze od samej śmierci, to póki człowiek żyje, gdzieś
w głębi duszy tli się jakaś nadzieja, a może coś się jeszcze zmieni, a może stanie się cud, a może
to jeszcze nie koniec. Po kilka razy całe życie przelatuje przed oczami, jak szybki film - Matka
tuląca do piersi i broniąca ciebie przed całym złym światem, ojciec, chociaż surowy, ale zawsze
dumny z twoich osiągnięć, rodzeństwo z którym się bawiło nad rzeką, lub biegało po łąkach
czy w lesie, wreszcie szkoła, koledzy, konspiracja i Ojczyzna, którą tak mało się znało, a tak się
ceniło, że oddawało się życie za nią. Co innego jest zginąć w walce z wrogiem, a co innego być
zamordowanym nawet za Polskę przez swoich zdrajców. Wyprowadzani na śmierć chłopcy
żegnali się najczęściej po żołniersku: „Czołem, chłopcy, zobaczymy się u św. Piotra, a jeżeli
przeżyjecie, to pożegnajcie ode mnie moją rodzinę – cześć”. Najczęściej były to ostatnie słowa
pożegnania, a potem długa chwila ciszy. Leal-Letecki uratował się od śmierci. Podał, że jest z
pochodzenia Ukraińcem i chce, żeby jego sądził Związek Radziecki. Sądził go radziecki Wojenny
Trybunał, dostał 25 lat łagrów o specjalnym reżimie.
Po 21 dniach nasza kwarantanna skończyła się, skończyły się również zapasy, jakie
mieliśmy z paczek w więzieniu. Byliśmy już całkowicie na wikcie łagiernym, rano - miska
bałandy , parę ziarnek prosa lub owsa i woda, obiad zupa rybna ze starej śmierdzącej kilki (mała
solona rybka ) i wieczorem znowu bałanda oraz 200 gramów rzadkiej kaszy, najczęściej
owsianej lub tzw. mamałygi. Ratował nas chleb, dostawaliśmy 550 gramów ciężkiego,
mokrego chleba z formy. Nie jedliśmy go od razu, zostawialiśmy za pazuchą podzielony na
kawałeczki aby zostało aż do wieczora. Świadomość, że mam jeszcze trochę chleba za pazuchą
i będę mógł go zjeść na kolację, pozwalała łatwiej znieść głód.
Po zakończeniu kwarantanny wezwano nas przed bramę z rzeczami. Uformowano
kolumnę, piątkami i rozpoczęto tak zwany szmon – rewizję. Piątka nadzieratieli parę metrów
przed nami wzywała piątkę więźniów i rewidowała nasze rzeczy, a następnie nas. Przeszukani
wychodziliśmy za bramę, gdzie czekał już uzbrojony konwój. Rewizja trwała chyba z godzinę,
po czym, dowódca konwoju wygłosił sakramentalną formułę: „Wnimanije kołonna, szag w

Free download pdf