Styczyńscy - spod Wilna na Syberię

(krzysztof.styczynski) #1

najlepszym przypadku do pracy w kołchozie. Po paru miesiącach stawały się dochadiagami ,
tzn. ludźmi całkowicie fizycznie wyczerpanymi (stan przedśmiertelny z wyczerpania). Dlatego
wiele kobiet jeszcze mając siły starało się o lepszą pracę, a w ostateczności chociaż o
dodatkową pajkę - porcję chleba, oddając za to siebie. Lepiej miały te, które wpadły w oko
błatnym i stawały się ich łagiernymi żonami. Tych kobiet inni mężczyźni już nie ruszyli, bo żona
to żona. Gwałtów prawie nie było, bo towaru tego było pod dostatkiem.
Wieczorami graliśmy w karty – było to zabronione, może dlatego jeszcze bardziej
ten hazard nas podniecał. Tym bardziej, że stawki były bardzo wysokie np. jakieś dobre buty,
które miał na nogach jakiś więzień. Po przegraniu nasz błatnoj musiał odebrać mu te buty i
oddać koledze, który wygrał. Nie tylko rzeczy martwe były stawką. Czasami stawiało się życie
np. kogoś z nadzoru lub donosiciela, a nawet przypadkowego więźnia, który w tym czasie
przechodził obok, bardzo często stawką była żona. Po przegraniu facet musiał oddać żonę,
która nie miała nic do gadania, albo ją zabić. Przy takich stawkach hazard był bardzo
podniecający. Przyszedł rok 1942. W naszym obozie nabierali ochotników na front. Już od 1941
roku Niemcy biją naszych, no to zapisałem się na ochotnika do Sztrafnoeo Bataliona (karnego
batalionu)
, który wchodził w skład armii Rokossowskiego. I tak wyszedłem na wolność.
Obiecywali po wojnie darowanie wszystkich kar i normalne życie sowieckiego człowieka w
Kraju Rad. Przeszedłem szlak bojowy w sztrafnom batalionie od Stalingradu aż pod Berlin, od
szeregowca do starszego lejtnanta. To, że przeżyłem, to przypadek. Kilkakrotnie uzupełniano
nasz batalion, bo ludzie ginęli jak muchy. Posyłano nas tam, dokąd normalny dowódca nie
wysłałby nigdy swoich żołnierzy – na śmierć, a my szliśmy – ginęliśmy, ale rozkazy były
wykonane. Nie było dla nas rzeczy niemożliwych, nie było dla nas również prawa, biliśmy
Niemców wszędzie, gdzie tylko można było; na froncie, na tyłach frontu niemieckiego – w
razwiedkach^ (w zwiadach) , na naszych tyłach. Tak jak w łagrach najwyższym prawem byliśmy
my i w jakimś sensie nasz złodziejski kodeks. Rozgadałem się, a tego i tak nie można
opowiedzieć w jedną noc”. Nastała długa chwila milczenia. My również znaliśmy zachowanie
sowieckich żołnierzy, ale tym razem słyszeliśmy to z drugiej strony. Po długiej chwili milczenia
Letecki zapytał:



  • Ale powiedz przynajmniej, jak trafiłeś znowu do łagru i to jako więzień polityczny?

  • zapytał.

  • Ano widzisz, wiosną 1945 roku byliśmy już na terenach niemieckich. Staraliśmy się
    wyrównać krzywdy jakie czynili Giermańcy naszym sowieckim ludziom na naszych terenach,
    kłopot był tylko w tym, że niewielu ich zostało. Wszyscy uciekali przed naszym wojskiem.
    Mężczyźni, kobiety, dzieci ładowali swój dobytek do walizek, na kałamaszki (wózki) i wiali
    przed nami. Zostali tylko bardzo starzy ludzie i trochę starszych kobiet i dzieci. Ci, co zostali
    byli bardzo potulni, bardzo grzeczni, ale my pamiętaliśmy jacy oni byli Herrenvolk (naród
    panów) u nas. Więc nie patyczkowaliśmy się z nimi nawet ze starymi. Albo robili, co kazaliśmy,
    albo rasstrieł (rozstrzelanie). Stare kobiety chowały młode dziewczynki - dzieci po piwnicach,
    ubierały w porwane szmaty, mazały twarze brudem, robiły wszystko, aby nie mogły wpaść w
    oko sowieckomu bojcu (żołnierzowi radzieckiemu) nie na wiele to się zdało, bo nasi chłopcy
    nie są durniami i wiedzieli, za jaką dziewczynę się brać. Był to okres kiedy nam w odwecie

Free download pdf