E-magazyn-Muzyczny-Zwierz-Nr-2

(Muzyczny Zwierz) #1
dkurzacz

o


dk


ur


za


cz


dk


ur


za


cz


o

Nie trudno napisać laurkę dla zespołu Sonic Youth. Biorąc pod uwagę ich zasługi
dla rozwoju muzyki alternatywnej, można by pokusić się nawet o napisanie całej
epopei. Bez większego problemu znajdziemy drugiego sympatyka takich płyt jak
"Goo", "Dirty" czy "Daydream Nation". Ktoś powie, że "Washing Machine" lub "NYC
Ghosts & Flowers" to muzyka jego młodości. Ale czy ktokolwiek pamięta dziś o
takim albumie jak "Murray Street"? Wydanym 25 czerwca 2002 roku, w momencie
następującej zmiany pokoleniowej na scenie rapowej oraz w czasie największej
popularności nu metalu.
Pasjonaci muzyki niezależnej również mieli nowych Bogów, z muzykami Radiohead
na czele. Sonic Youth byli więc jak fajny wujek, który wciąż próbuje być na
bieżąco. Ogarnia młodzieżowy slang i nosi modną kurtkę, ale gdzieś w głębi duszy
czuje, że jego czas już dawno przeminął.


Paradoks tej płyty polega na
tym, że cieszy się ogólnym
uznaniem, ale słabą
popularnością.

Ma świetne recenzje, opinię płyty
rozwojowej... ale nie znam
osoby, która z pełną
szczerością przyznałaby, że
"Murray Street" to najlepszy
album w karierze Sonic Youth. Nie
znam też nikogo, kto wraca do
niej regularnie. Sam robię to raz
na kilka lat. Zwykle latem, choć
to pewnie przez okładkę z małą
Coco (córka Kim Gordon i
Thurstona Moore'a) zbierającą
truskawki. Pewnie o wiele
wygodniej jest dziś sięgnąć po
rzecz pokroju "Evol" czy
"Sister", owianą jakimś kultem.
Już pierwszy kawałek może sugerować, że z tym "Murray
Street" jest coś nie w porządku. Mój rodzony brat, który
nie jest psychofanem tej kapeli - raczej entuzjastą
pojedynczych singli i albumów - stwierdził, że gdybym nie
powiedział, kto jest autorem, nigdy nie wpadłby na Sonic
Youth. "The Empty Page" brzmi jak dzieło jakiejś modnej
grupy z tamtych czasów. Coś z pogranicza Modest Mouse i
Built To Spill. Z drugiej strony kawałek ma dużo z
wczesnych dokonań grupy. Gitara przypomina
momentami płytę "Confusion is Sex", sekcja rytmiczna
wraca do patentów z "Evol" i "Bad Moon Rising".

Dla laika, dla którego pierwsze skojarzenie z Sonic Youth
to utwór "Kool Thing", takie brzmienia mogą brzmieć
jednak dość egzotycznie. Całe "Murray Street" to z
pewnością najmniej agresywny w odbiorze, najbardziej
zmysłowy materiał popełniony przez ten zespół..

Posłuchajcie rozpływających się dźwięków "Rain On Tin".
Wokalu Thurstona w "Disconnection Notice".
Ambientowych sekwencji w "Karen Revisited".
A także gitarowych improwizacji w "Sympathy For The
Strawberry".
Najbardziej zadziornym momentem płyty (i moim
ulubionym!) jest utwór "Plastic Sun". Dwuminutowa
pioseneczka z punkowym pulsem, zaśpiewana przez Kim
Gordon. Mająca w sobie wszystkie te składniki, za które
pokochałem kiedyś Sonic Youth. Ktoś napisał kiedyś, że
to tylko pastisz. Muzyczny żart. Ta osoba miała śmietnik
zamiast serca...

Żeby było jasne - "Murray Street" nie stała się z dnia na dzień moją
ukochaną płytą Soniców. Choć faktycznie, teraz będę wracał do niej
nieco częściej. Na pewno brakuje jej charakteru, z którego zespół
słynął już od lat 80., inspirując takie zespoły jak Dinosaur Jr.,
Pavement czy Nirvana. Jednego czy dwóch utworów, które
popchnęłyby ten materiał w mediach. Na szczęście, zespół
wyciągnął wnioski na kolejnych płytach. Choć to akurat wątek
zupełnie innej opowieści...
Dawid Musiał

Sonic Youth
"Murray Street"
Free download pdf