Przystanek Politechnika
Wydziałoweniedopowiedzenia..............................................................
- Wiesz, kto wpadł do mnie wczoraj, gdy poszłaś do
muzeum?–zwrócił siędoAmeliji ksiądzNiedomaŁebski,
jednocześniezaparzającdzbanuszekmocnejkawy.
Dziewczyna siedziała przy stole z czołem opartym o stos
dwunastuMeilensteinowskichpodręczników.
- Hmm?–mruknęłazmęczona.
- JanKowalski.ProstozPoznania.
Riekowa podniosła się gwałtownie i przez jej głowę
przemknęłaprędkamyśl,żekawaniebędziejużdoniczego
potrzebna.
- Chryste!...
- Ekhm! – chrząknął duchowny uważając, że maturzystka
zbytczęstoiniepotrzebniewzywaimięboskie.
- Icoksiędzupowiedział?Niechksiądzopowieodpoczątku
dokońca,zeszczegółami...–błagała.
- Zacząłstudianapolitechnice.
- WydziałInformatykiiTelekomunikacji,masięrozumieć?
- Nowłaśnienie.
Poprawił koloratkę w kołnierzu swej bladoniebieskiej
koszuliiusiadłnaprzeciwkoAmeliji.
- Jakto?!
- JanKowalskiposzedłnaarchitekturę!Opowiedziałmi,że
w klasie maturalnej zaczął ćwiczyć rysunek, w czerwcu
przeszedł przez egzaminy wstępne, i cyk! Jest teraz
studentemarchitekturynaPolitechnicePoznańskiej.
Amelijaoniemiała. Jakto!... Janirysowanie?ŚwiętyBoże,
jaktodoniegoniepasuje!
- Dobrze,żeksiądzmiotymmówi,ale...pocomitoksiądz
mówi, skoro wiadomo jak wpływa na mnie postać tego
człowieka?
- Na twoje własne życzenie. Masz swój powód, by dostać
się napolitechnikę. Wczoraj zwątpiłem, czy aby na pewno
będzieszchciałaiśćnatę informatykę,czycotam chciałaś.
Szkoda naszej pracy, twojego stresu. Wiedz tylko, że ja
rysowaćnieumiemirysowaniaakuratcięnienauczę.