W krainie nienawiści

(TatianaRevelion) #1

kończyn. Zwalczyłam pokusę, żeby wzdrygnąć się z tego powodu. Okazało się, że
wiadomość była od Renaty, mojej starszej kuzynki, której, z tego co pamiętałam, zdarzyło się
do mnie kiedyś coś napisać. Działo się to jednak tak rzadko, że zupełnie nie spodziewałam
się tego w te urodziny. Właściwie nie byłam nawet pewna, czy odezwałyśmy się do siebie
choć raz od śmierci moich rodziców. Pewnie powiedziała wtedy coś, że jest jej przykro,
trudno było bowiem nie wspomnieć o tym temacie ani razu. Wiadomość, którą mi wysłała,
brzmiała: „Wszystkiego Najlepszego! Życzę Ci, żeby spełniły się te twoje plany,
jakiekolwiek są, bo na pewno wiesz, co robisz”. Nie był to oczywiście jednoznaczny
komunikat i od razu wyczułam w nim silny sarkazm. Renata chyba zapomniała dodać: „Bo
oczywiście nie wierzę, żeby twoje plany się spełniły, chyba że twoim planem jest leżenie na
kanapie do końca życia, ale przecież nie powiem ci tego wprost, bo jeszcze spróbujesz zepsuć
mi reputację!”. Ostatecznie jednak nie byłam pewna, czy dobrze interpretowałam jej
zamysły, a przede wszystkim nie ulegało wątpliwości, że to, że w ogóle się do mnie odezwała
(po tym jak ja się od niej odwróciłam) było niezaprzeczalnie niezwykle uprzejmym aktem z
jej strony. Nie byłam przekonana, czy „Dziękuję”, a nawet „Bardzo dziękuję”
rekompensowałoby dostatecznie ten szlachetny gest, ale co innego mogłam napisać?
„Dziękuję, że we mnie wierzysz” brzmiało jakoś ironicznie i prawdopodobnie sugerowałoby,
że wcale nie traktuję poważnie jej oficjalnie szczerych i wielkodusznych życzeń.
Po odpisaniu kuzynce zaczęłam oglądać sobie jakieś ładne obrazki w Internecie, bo to
przynajmniej nie wymagało ode mnie wielkiego skupienia i mogłam dalej pozostawać w
nadmiernym kontakcie z otoczeniem, które, chcąc nie chcąc, tak intensywnie przeżywałam i
od którego nie potrafiłam się oderwać.
Dochodziła ósma, kiedy zaczęłam niepokoić się coraz bardziej, że nie widzę żadnych
nowych lekarzy ani pielęgniarek zabierających nieuprzywilejowanych pacjentów na oddziały
szpitalne. Gdy tylko poziom mojej frustracji zaczął gwałtownie rosnąć, siedzący najbliżej
mnie pan zwrócił mi uwagę:



  • A pani co się tak niecierpliwi, pani Olu? Myśli pani, że jak pani zaczyna się nudzić,
    to cały szpital stanie na głowie, żeby panią zadowolić?

  • Nie, wcale tak nie myślę – odpowiedziałam, zastanawiając się wyjątkowo mało nad
    tym, czy brzmię arogancko.

  • To dobrze, bo do pani wiadomości wszyscy cieszymy się, kiedy osoba z taką
    Plakietką jak pani musi pomęczyć się w niewygodnych warunkach i wreszcie trochę
    sprawiedliwości pojawia się na tym świecie...
    W końcu w drzwiach pojawiła się jakaś kolejna pielęgniarka z dziennikiem w dłoni,
    sprawiając, że przeszył mnie nieznośny, lodowaty dreszcz, a kręgosłup zabolał mnie tak
    mocno, że musiałam się powstrzymać, żeby nie stęknąć. Reagowałam tak za każdym razem,
    kiedy miało zdarzyć się coś, czego od dawna wyczekiwałam, choćby wydawało mi się, że
    pragnę tego najbardziej na świecie i że łączę z tym wyłącznie przyjemne uczucia. A przede
    wszystkim, kiedy wiedziałam, że ktoś czegoś ode mnie oczekuje w związku z tym
    zdarzeniem – jeszcze nie teraz, ale już za chwilę. I ta chwila przed tą chwilą była po prostu
    istnym piekłem.
    Tym razem na przykład (i nie powinnam się z tego powodu wcale dziwić), emocje
    poniosły mnie totalnie i zamiast poczekać cierpliwie na miejscu, udając, że moje serce nie
    bije jak oszalałe i nie rozwali mnie za chwilę od środka, wstałam i podeszłam do pielęgniarki,

Free download pdf