W krainie nienawiści

(TatianaRevelion) #1

powiedziałam od razu „Dzień dobry” ani nic takiego, bo pielęgniarka Krysia zaczęła mi
przekazywać od razu swoje zwięzłe i stanowcze komunikaty, żądając ode mnie uwagi. Kiedy
wyszła, zdecydowałam się zatem szybko na oznajmienie swojego powitania, bojąc się, że
jeśli nie zrobię tego od razu, byłoby dziwactwem robić to później, a jeśli w ogóle tego nie
zrobię, zostanę uznana za wybitnie niegrzeczną, jeszcze zanim ktokolwiek zdąży spojrzeć na
moją Plakietkę. Niestety jednak z jakiegoś powodu kobieta nie odpowiedziała mi nic i
udawała dalsze zaczytanie swoją gazetą. Pomyślałam, że może mnie nie usłyszała? To było
całkiem prawdopodobne, biorąc pod uwagę mój ekstremalnie cichy głos. Mój głos zawsze
brzmiał tak cicho, kiedy nie byłam pewna, co powiedzieć albo czy w ogóle coś powiedzieć.
Czyli praktycznie prawie zawsze, kiedy mówiłam do ludzi. A przynajmniej, kiedy
odzywałam się jako pierwsza. Kiedy broniłam się przed jakimś zarzutem, to co innego i mój
głos potrafił wtedy zabrzmieć nawet dźwięcznie i melodyjnie. Ponadto miałam akurat lekką
chrypę, z której nawet nie zdawałam sobie dotychczas sprawy i w rezultacie moje powitanie
zabrzmiało raczej jak jakieś niezidentyfikowane burknięcie. Ta pani uznała zatem zapewne,
że takie coś nie jest po prostu godne jej reakcji i nie powinnam się z tego powodu dziwić.
Usiadłam na łóżku, przyciskając opatrunek do ręki i starając się nie patrzeć w jej
stronę, żeby nie było, że kogoś nękam. Zastanawiałam się, kiedy przyjdą pozostałe osoby i
niezmiernie bałam się tego momentu. Z jednej strony wprawdzie przebywanie z jedną osobą
w pokoju mogło być czasem bardziej męczące niż z kilkoma, bo wtedy moja osoba, moja
Plakietka i moje niestosowne zachowanie są jeszcze bardziej wyraźne, ale nie chciałam
przeżywać momentu, w którym te nowe osoby mnie zobaczą i wpadną w szok. Znowu nie
będę wiedziała, co powiedzieć i czy w ogóle się odezwać, a wydawało mi się, że jestem
absolutnie winna jakiegoś wyjaśnienia swojego nagłego pojawienia się w ich pokoju. Tak czy
inaczej, mogłam być pewna, że moja Plakietka szybko zostanie rozczytana i wtedy już nawet
żadne właściwe słowa mnie nie uratują.
Po kilku chwilach, które, miałam nadzieję, były wystarczające do zagojenia się
ukłucia na mojej ręce, poszłam wyrzucić opatrunek i przyprowadzić walizkę z korytarza,
myśląc o tym, jak oceni to kobieta leżąca na ostatnim łóżku, która nie będzie mogła przecież
czytać tej swojej gazety w nieskończoność. Miałam mnóstwo rzeczy do zrobienia. Nie
zamierzałam wprawdzie wypakowywać się od razu całkowicie z walizki, bo to wymagałoby
teraz ode mnie zbyt dużego wysiłku, a poza tym nie widziałam nawet, gdzie miałabym to
wszystko włożyć i z jakiegoś powodu czułam się lepiej, zostawiając wszystko w środku,
choćby nawet we względnym bałaganie. Przede wszystkim chciałam się jednak wreszcie
najeść, napić, uzupełnić sobie zapasy wody i ogarnąć najpotrzebniejsze rzeczy ściśnięte
dotychczas w mojej podręcznej torbie.
Wszystko, co robiłam, wydawało się jednak bez sensu, tak jakbym wymyślała sobie
jakieś czynności, żeby pokazać tej pani leżącej na łóżku, że wcale się nie przejmuję, że nic mi
nie odpowiedziała i nie obchodzi mnie nawet, co sobie o mnie myśli. W pewnej chwili
kobieta zaczęła jednak w końcu obserwować mnie dyskretnie zza swojej gazety i chyba nie
zdziwiłam się wcale szczególnie, kiedy zarzuciła mi brak logicznego myślenia i wyraziła
obawę, czy nie zgubiłam przypadkiem niebieskiej opaski. Trudno byłoby nie skomentować
inaczej mojego zachowania. Najpierw postawiłam butelkę na szafce, tylko po to, żeby
schować ją po chwili do torebki, a następnie znowu ją wyjąć, wstać z łóżka, usiąść z
powrotem, wziąć kilka łyków wody i wreszcie dowlec się do zlewu, przy którym nalałam

Free download pdf