W krainie nienawiści

(TatianaRevelion) #1

  • Dzięki, dziadku – powtórzyłam, chociaż w rzeczywistości nie miałam nawet ochoty
    na otrzymanie od nich żadnego prezentu. I to nie tylko dlatego, że czułabym się przez to
    winna. Prezenty, które dostawałam od dziadków, nie miały po prostu nic wspólnego z moimi
    upodobaniami. – Zobaczę, co da się zrobić.
    Kolejne dni nie były jednak mniej „pracowite” od poprzednich i szybko odrzuciłam
    od siebie myśl o organizacji jakiegokolwiek spotkania, na które miałabym zaprosić moich
    przerażających krewnych. Byłam pewna, że dziadkowie kazaliby mi dzwonić specjalnie do
    ciotki Pulcherii i wujka Gregorego, żeby zaprosić ich osobiście.


Na kolejnych zajęciach grupy alergików graliśmy w grę pt. „Zadania”. Była to bardzo
prosta gra z technicznego punktu widzenia, bo polegała po prostu na wykonywaniu zadań.
Różnych zadań i o różnym stopniu trudności. Od powiedzenia słowa zaczynającego się na
literę „A” do samodzielnego odegrania skomplikowanej sceny. Najpierw wybieraliśmy
zadania przygotowane przez Gizelę i Serafina. Pomyślałam, że zabawa mogłaby być lepsza,
gdybyśmy losowali te zadania zamiast wybierać je świadomie. Albo może wtedy byłaby ona
dla mnie po prostu łatwiejsza, bo nie musiałabym brać odpowiedzialności za samodzielny
wybór. Felix chyba pomyślał o tym samym, bo zaproponował głośno, czy moglibyśmy
losować zadania. Gizela stwierdziła jednak, że to byłoby nie w porządku. Gdyby ktoś
wylosował jakieś trudne zadanie, to znaczy takie, z którym miałby spory problem, mógłby go
po prostu nie wykonać, natomiast pozostawiając wszystkim wolny i świadomy wybór,
mogliśmy mieć pewność, że gra będzie dostępna dla każdego i że każdy wybierze dla siebie
zadanie na miarę swoich sił, nie czując się do niczego przymuszonym. Ja wprawdzie czułam
się przymuszona do podjęcia sensownej decyzji, ale nie chciałam o tym mówić. Gdyby ktoś
przydzielił mi zadanie na moje wyraźne życzenie, a później ja miałabym problem z jego
wykonaniem, sama wydałabym na siebie wyrok.
Większość osób wybierała zadania bardzo łatwe, typu powiedzenie słowa na daną
literę, policzenie do dziesięciu w jak najkrótszym czasie, ewentualnie zrobienie kilku
przysiadów, przeczytanie fragmentu jakiegoś niezbyt skomplikowanego tekstu, wykonanie
prostego zadania matematycznego bądź narysowanie kilku figur geometrycznych. Felix,
który był w kolejce przede mną, podjął się wykonania jakiejś piosenki. Zaproponował nawet,
że przyniesie gitarę z sąsiedniego pokoju, ale po chwili zrezygnował, tłumacząc, że nie chce
tracić czasu na jej strojenie.
Kiedy mężczyzna wszedł na „scenę”, jak nazywaliśmy niewielkie podwyższenie w
naszej sali, wyglądał, jakby miał za chwilę zemdleć. Jakimś cudem nie zemdlał jednak.
Kiedy zaczął śpiewać, poczułam silne pragnienie, żeby opuścić pokój. Nie wiedziałam, czy to
przez to, że jego śpiew, lub przynajmniej to, co śpiewał kompletnie mi się nie podobało (nie
wiedziałam wprawdzie, o czym śpiewał, bo była to jakaś piosenka w nieznanym mi języku,
ale melodia zdecydowanie nie była w moim stylu), czy raczej dlatego, że miałam wrażenie,
że oglądam coś, czego w jakimś sensie nie powinnam oglądać. Zarówno przed rozpoczęciem,
po zakończeniu, jak i w dużej mierze nawet w trakcie swojego występu, Felix miał tak
kamienną twarz, że miałam wrażenie, jakby nie było go tu z nami naprawdę albo
przynajmniej, jakby ukrywał coś przed nami bezlitośnie. Może dlatego wybrał właśnie
piosenkę obcojęzyczną. Podczas, kiedy usiłowałam go słuchać (albo może nie słuchać?)
rozmyślałam gorączkowo o swoim własnym zadaniu, na które niebawem miałam się

Free download pdf