W krainie nienawiści

(TatianaRevelion) #1

nic dziwnego, jako że chyba jedna trzecia wszystkich reklam ulicznych była związana z
promocją systemu plakietkowego. Tak czy inaczej, ten baner był jednym z naszych punktów
odniesienia i szybko zaczęłam iść w jego kierunku. A przynajmniej na tyle szybko, na ile
pozwalała mi nierówna ziemia. W tym miejscu nie było już chodników i musiałam ciągnąć
walizkę po nieubitym gruncie. Po chwili zauważyłam ze zgrozą, że ziemia jest nie tylko
nieubita, ale powoli zamienia się w błoto. No cóż, z czegoś musiała wziąć się nazwa
„Moczary”. Przeszłam w końcu przez ulicę, czekając chyba z pięć minut na dogodny moment
i doszłam do niebieskiego samochodu. Sprawdziłam numer rejestracyjny pojazdu i
zobaczyłam jakąś ciemną sylwetkę na przednim siedzeniu. W tej chwili dostałam kolejnego
sms-a. Alfred napisał mi, żebym się pospieszyła, wsadziła walizkę do bagażnika i wsiadła do
środka. Otworzyłam klapę bagażnika chyba po raz pierwszy w życiu i włożyłam swoją
walizkę z niemałym trudem. Wydawało mi się, że Alfred trochę przesadzał, siedząc
nieruchomo na swoim miejscu i nie odzywając się ani słowem, ale nie powiedziałam nic na
ten temat i wsiadłam posłusznie na tylne siedzenie. Ostrożność na pierwszym miejscu.
Gdy tylko zamknęłam za sobą drzwi, dzikus zapalił silnik i ruszył na główną drogę.
Zaczęliśmy jechać w kierunku przeciwnym do centrum miasta. Zostawialiśmy Herstin za
sobą.



  • Ee... Panie Alfred? – zapytałam niepewnie. Nie byłam pewna, jak się do niego
    zwracać. Był dzikusem, ale ostatecznie był starszy ode mnie. Kiedy nie odpowiedział i
    chciałam już powtórzyć pytanie, zaniepokojona, skupiłam uwagę na jego dłoniach. Tyle, że
    nie były to wcale jego dłonie. To były dłonie kobiety. Spojrzałam w lusterko. Było ustawione
    tak, że nie mogłam zobaczyć, kto krył się pod czarnym kapturem. A tylko ten kaptur udało
    mi się zauważyć na pierwszy rzut oka. I tak też miało być. Alfred miał ukrywać się do granic
    możliwości, żeby nie podpaść kontrolom Służb. Chciałam przesunąć się delikatnie w lewo,
    żeby zobaczyć twarz kierowcy w lusterku, ale nie było takiej potrzeby. Kierowca odezwał się
    bowiem i z całą pewnością nie był to Alfred. Ani nawet żaden inny nieznany mi dzikus. Była
    to Gizela.

  • Olu – westchnęła. – Siedź spokojnie i wysłuchaj mnie.
    Siedziałam posłusznie, próbując opanować rosnącą we mnie panikę i przetrawić jakoś
    zaistniałą sytuację. Nie miałam pojęcia, jak było to możliwe. Tak bardzo staraliśmy się
    utrzymać wszystko w sekrecie. A może Serafin i Melania też są już przeciwko mnie i
    wszystko to było jednym wielkim kłamstwem i przebiegłym podstępem? A może to jednak
    Gizela jest po mojej stronie i usiłuje ratować mnie teraz z rąk rzekomego wspólnika dwójki
    opiekunów? Najbardziej byłam jednak zdziwiona tym, że nie rozpoznałam jej, kiedy jeszcze
    siedziała w samochodzie. Jak mogłam być tak lekkomyślna i nie sprawdzić, kto siedzi za
    kierownicą, zanim wsiadłam i zatrzasnęłam drzwi?

  • Olu, ja wszystko wiem – powiedziała przewodnicząca mojego oddziału
    niewzruszonym tonem. – I nie mogę dopuścić do tego, żebyście uciekli. Już dość długo
    wyciągałam do ciebie rękę, ale nie chciałaś przyjąć naszej pomocy. To jest twój wybór. Wasz
    wybór. Ja jednak nie pozwolę na to, żebyście siali zamęt i niezgodę w naszym
    stowarzyszeniu i w całym społeczeństwie. Serafin i Melania nie wiedzą, co robią. Tak nie
    może dalej być...
    A więc jednak, dwójka opiekunów była po mojej stronie. A przynajmniej na to
    wyglądało. Nie mogłam zrozumieć, jak w takim razie udało jej się zdobyć na tyle precyzyjne

Free download pdf