- Oczywiście, że nie jestem pewna, ale nie zamierzam spędzić całego życia na
poszukiwaniu informacji! – zawołałam, pragnąc odeprzeć nie do końca formalny zarzut i
kontynuowałam swoją wypowiedź, zanim ktokolwiek mógłby ponowić atak. – Innym jeszcze
razem oznajmiono mi, że oferta, która mnie interesuje i nad której teorią realizacji
pracowałam cały dzień jest już nieaktualna, z wyraźnym podtekstem, żebym lepiej nie miała
do nich pretensji, a raczej zastanowiła się nad własną głupotą, bo przecież nikt nie dał mi
gwarancji, że cokolwiek jest aktualne. Z kolei, kiedy napisałam w innej sprawie, otrzymałam
zaproszenie na jakieś spotkanie, na którym wszyscy patrzyli na mnie jak na intruza, a ja
dowiedziałam się jedynie, że najpierw wtrącam się w czyjeś towarzystwo, po czym
zachowuję się tak, jakby ktoś kazał mi tam siedzieć. Kiedy natomiast zaczęłam zadawać
jakieś pytania, oskarżono mnie o wywieranie presji i formalizowanie swobodnego spotkania
towarzyskiego. - A ja uważam, Olu, że po prostu nie chcesz się w nic zaangażować – stwierdziła
jedna z moich koleżanek. - I tym zdaniem zakończymy nasze dzisiejsze spotkanie – oznajmiła głośno
prowadząca naszej grupy, patrząc na mnie wyniośle, tak jakby mówiła: „I co, Olu, teraz
zaczniesz się gniewać i tupać nóżkami, bo rozmowa zakończyła się w niekorzystnym dla
ciebie momencie, a ty nie możesz się pogodzić z tym, że nie spełniamy twoich zachcianek?
Ha, ha! Przechytrzyliśmy cię po prostu, moja droga, i odkryliśmy prawdziwy cel tych twoich
fantastycznych opowieści. Prawda jest taka, że nie chcesz się w nic zaangażować, oskarżasz
niewinnych ludzi o nieuprzejmość, i sama będziesz ponosić za to konsekwencje! Sprawa
zakończona!”. - Przepraszam, ja chciałam jeszcze coś dodać! – powiedziałam szybko, chcąc
sprawdzić w jakiś sposób, czy to wszystko co widzę i słyszę jest prawdą. - Olu, przypominam ci, że takie zachowanie jest wbrew regułom naszej grupy i za
chwilę będę zmuszona do użycia tego magicznego telefonu i wezwania Służb Nadzorczych –
zagroziła prowadząca, pokazując mi swój telefon i zrobiła taką minę, jakby udawała, że jest
jej przykro. – Jak mówię, że koniec, to koniec. - Może innym razem, Ola – powiedziała koleżanka, która rozmawiała ze mną podczas
spotkania. – Wiesz, nie musi się zawsze wszystko kończyć po twojemu. Czasami lepiej jest
pogodzić się z prawdą. Ja w każdym razie jestem już naprawdę zmęczona słuchaniem ciebie.
Za nią odezwały się kilkukrotnie głosy „ja też” i wszyscy wyszli pośpiesznie,
wchodząc mi pod nogi i zostawiając mnie chytrze sam na sam z prowadzącą. - Proszę – powiedziała kobieta, wskazując na drzwi i machając demonstracyjnie
telefonem, jakby dając mi do zrozumienia, że jeśli nie wyjdę natychmiast, wezwie ochronę. –
Wiesz, Olu, nie mogę pozwolić, żebyś opuszczała salę jako ostatnia, bo mogłabyś czasami
zepsuć nam coś, będąc pod wpływem takich buntowniczych emocji, które zdają się z ciebie
emanować. Poza tym, muszę zakluczyć drzwi tym magicznym kluczem. – Prowadząca
pomachała mi przed oczami swoim kluczem.
Chciałam odpowiedzieć, że gdyby rzeczywiście uważała mnie za niebezpieczną, to
chyba nie rozmawiałaby ze mną w taki sposób, ale powstrzymałam się, wiedząc, że
mogłabym się po tym spodziewać jedynie większego upokorzenia.
Kiedy opuściłam salę, kobieta szybko zamknęła drzwi i wyprzedziła mnie na
korytarzu, krocząc tryumfalnym krokiem i rzucając radosne „Do widzenia!”, które znaczyło
tatianarevelion
(TatianaRevelion)
#1