EKOETYKA TEATRU
przeciwko „organiczności” procesu
twórczego i w duchu neoliberalizmu,
bo przyświeca mu wartość większej
efektywności pracy i płynności produkcji.
Moi rozmówcy natomiast tłumaczyli to
między innymi właśnie przyjemnością
z tego, co dzisiaj modnie nazywa się
pracą głęboką. Chodzi o stan pełnej
koncentracji uwagi w poszukiwaniu
rozwiązania, który pojawia się po około
dwudziestu minutach pracy, a możliwy
jest, kiedy człowiek bez „przeszkadzaczy”
organizuje pracę wokół własnych myśli
i zgodnie z tym wewnętrznym nurtem.
Brak projektów scenograficznych na czas
często uniemożliwia rzemieślnikom wejście
w ten stan, bo powoduje dezorganizację,
uniemożliwia im planowanie własnej
pracy w taki sposób, aby praca głęboka
mogła się odbyć. To powoduje ogromną
frustrację, bo wciąż robi się „na wczoraj”,
przerywa się jedno zadanie, aby wykonać
kolejne poprawki „na już” do bieżącej
premiery, których można by uniknąć,
gdyby rzemieślnicy otrzymali wcześniej
przemyślany i szczegółowy projekt. Drugim
ekologicznym argumentem przemawiającym
za projektami jest oszczędność zasobów
- wcześniejsze ustalenie koncepcji
scenograficznej mogłoby zaoszczędzić
materiały i zminimalizować ilość odpadów,
które mnożą się w wyniku nieporozumień.
Haniu, jak to wygląda z perspektywy
kostiumografki?
Hanna Maciąg:
To jest trudno z mojego poziomu zmienić, bo
na to składa się wiele czynników. Trudno jest
przygotować projekt, kiedy te poszukiwania
trwają i proces projektowania następuje
w trakcie prób reżysera czy reżyserki,
dramaturga, dramaturżki i aktorów. Mnie się
wydaje, że to życzenie, żeby rzemieślnicy
mieli przygotowane projekty wcześniej, jest
ze starego świata. Prawdopodobnie swoje
piętno odciśnie także pandemia i ważniejsi
w teatrze będą na przykład realizatorzy
i realizatorki wideo. Teraz to głównie oni
pracują i cierpią z powodu tej nadprodukcji,
o której wspomnieliście. Ale ja nie jestem
w instytucji (bo jestem i byłam zatrudniona
na umowach o dzieło) i nie wiem, jak można
by to rozwiązać. Z mojej praktyki wynika
obecnie jakaś „odpinka” od instytucji
i tematu ekologii. Odczuwam zaniedbanie
instytucji względem osób na umowach
o dzieło. Też nie chcę narzekać, bo naturalnie
przeniosłam się w przestrzeń filmu, ale
przykro mi obserwować znajomych, którzy
mają podobną sytuację – brak zatrudnienia
na etat i różne problemy, które się z tym
wiążą – nie tylko struggle z pieniędzmi,
ale też taką niemożliwość spełnienia
się. Nawiązując do tego, co Weronika
powiedziała o aktywistach i aktywistkach,
którzy wykonują tysiące godzin pracy, to
zastanawiam się nad tym, że ta wielka,
światopoglądowa rewolucja, w której
wszyscy prawdopodobnie uczestniczyliśmy
w czasie pandemii, odbywała się w dużej
mierze na barkach dzieciaków. Zastanawiam
się – bo to wypalenie, o którym mówicie,
znam z bardzo bliska, także u siebie
- gdzie są te instytucje, kiedy trzeba
wsparcia? Gdzie one są, kiedy odbywają
się ważne procesy, za którymi wszyscy
wcześniej tak żywo opowiadaliśmy się
w spektaklach? Nagle one się odbywają
i te instytucje śpią. Jest całe pokolenie
ludzi, którzy teraz działają aktywistycznie,
a jednocześnie mają aspiracje artystyczne,
chcą pójść do szkół artystycznych, czy
też już poruszają się w polu sztuki. Być
może tym pokoleniowym wspólnym
doświadczeniem się samoedukują, edukują
innych i aktywistycznie zmieniają Internet - robią tę rewolucję. Grupa warszawska,
w której brałam udział, projekt wymyślony
przez Marysię Wilską, kuratorowany
w Nowym Teatrze z dzieciakami ze strajku
klimatycznego, był próbą dotknięcia tego
tematu. To był projekt, który zaczął się
jeszcze przed pandemią, z dziećmi ze
strajków klimatycznych, a w trakcie pandemii
okazało się, że to nie są tylko dzieciaki, które
łatwo zwerbować do Nowego Teatru. To też
dzieci z Zamościa, z Białegostoku. Każdy
ma możliwość poznać tych aktywistów, nie
tylko ja, która dokumentuję tę przestrzeń.