Kesselberg – od mitu do pamięci zbiorowej... 47
O gęsiarce ze wzgórza Kesselberg
Na trawiastym zboczu wzgórza Kesselberg wieśniaczki z Kamionki rozkładały kiedyś do wy-
bielenia utkane przez siebie płótna lniane. Płachty leżały tam całe lato, aż do pierwszych śniegów.
Kobiety były zajęte pracą w gospodarstwach, dlatego skrapianiem płócien wodą z jeziora zajmo-
wała się młodziutka pasterka, która nad jeziorem Silm pasała gęsi. Były chwile, gdy miała już dość
wdrapywania się na wzgórze z ciężkim wiadrem, ale że nie chciała słuchać ciętych słów starej
gospodyni, dalej dźwigała wodę z jeziora. Poza tym na wzgórzu było całkiem ładnie, pasterka
plotła z polnych kwiatów wianki, ganiała wśród trzcin dzikie kaczki, wylegiwała się godzinami
na trawie, rozmyślając o dobrej księżniczce Helli i jej skarbach.
Dziewczyna była uboga i przebywanie na wzgórzu stanowiło jedyną radość w jej życiu.
Po przedwczesnej śmierci rodziców, którzy byli biednymi ludźmi, trafiła do gospodarstwa i jej
zajęciem stało się pasanie gęsi.
Pewnego razu, gdy już zrosiła len, dziewczyna siedziała strudzona na trawie i patrzyła
na słońce, które tego dnia całkiem miło przygrzewało. Gęsi spokojnie skubały trawę na zboczu,
niektóre zeszły na dół do jeziora i pływały przy brzegu.
Wtem mała nadstawiła uszu. „Czy to nie czyjeś ciche pojękiwanie...? ”. „Nieee” – jak okiem
sięgnąć, nie było widać ludzkiej duszy. Uspokojona, marzyła dalej.
Trwało to jednak tylko chwilkę, bo zza kamienia nieopodal pobliskiego krzewu jałowca
dobiegł ją przejmujący płacz. Dziewczyna podbiegła i zobaczyła stareńkiego skrzata z siwą brodą
i szpiczastą czapką na głowie. Siedział na ziemi, trzymał się za nóżkę i zawodził przeraźliwie,
a po pomarszczonych policzkach płynęły mu łzy wielkie jak grochy.
„Dlaczego tak gorzko płaczesz, dobry człowieczku? ” zagadnęła dziewczyna. Wcale się go
nie obawiała.
„Ach boli! ” zajęczał skrzat i wskazał na swoją malutką stópkę, w której tkwił ostry cierń
z dzikiej gruszy. „Hej, mogę ci pomóc! ” Dziewczyna zręcznie wyciągnęła bolesną zadrę, przy-
niosła zimnej wody z jeziora, przemyła ranę i przyłożyła lecznicze zioła. Krew od razu przestała
lecieć, a ból ustąpił. Mały skrzat z wdzięcznością popatrzył swymi dobrymi brązowymi oczami
na dziewczynę, po czym odchylił głowę, jakby chciał się zdrzemnąć. Pasterka wróciła do swych
gęsi. Gdy po krótkiej chwili wróciła, skrzata już nie było, a ponieważ słońce chyliło się ku za-
chodowi, popędziła gąski z powrotem do domu.
Następny dzień dziewczyna spędzała także na wzgórzu Kesselberg. Usiadła właśnie pod wiel-
ką sosną i już miała zabrać się za upragniony posiłek, gdy nagle z drzewa spadła jej na podołek
duża błyszcząca perła. Wystraszona spojrzała w górę i zobaczyła siedzącego na konarze szarego
ptaszka, który się jej przyglądał. A gdy popatrzyła uważniej, rozpoznała brązowe oczy skrzata.
Wdzięczny człowieczek przybrał postać ptaszka i tak oto wynagrodził dziewczę o dobrym sercu.
Z zielonych liści trzcinowych dziewczyna uplotła skrzyneczkę i włożyła perłę do środka. Spojrza-
ła z radością na błyskotkę, a potem ukryła puzderko w niewielkim zagłębieniu pod korzeniem.
Następnego dnia kolejna perła spadła z drzewa, na którym ponownie siedział szary ptaszek.
I tak było każdego dnia, aż skrzyneczka zapełniła się. Wówczas dziewczyna nawlekła cudne