Przystanek Politechnika

(Kasia Kuszak) #1

sobie przypomnieć. Nadmiar refleksji ztym związanychnie
wpływał na niego dobrze. On, wbrew pozorom, jest już...
takisamoświadomy.
On cały czas oglądał, co się dzieje. Nasłuchiwał. Na co
dzień docierały do niego wiadomości o decyzjach ojca. Z
mediów, a nie z domu rodzinnego. Ale to też nie tak, że
Agafon non stop pracował poza domem. On pracował non
stop, ale również z domu, w swoim gabinecie. A jak
wychodził, byłzdenerwowany.Zwłaszcza, gdynapotykałsię
nadzieckowracającezespaceru. Lewijopowiedział, jakto
był oskarżany o „szlajanie się nie wiadomo z kim, nie
wiadomo gdzie”, że zachowywał się głupio, bo była
epidemia,aonwychodził.
Chodziłsam,polasach,gdzieprzecieżniebyłonikogo.
A kiedy wracał do domu, ojciec pokazywał mu palcem
siedzącą w wygodnym fotelu matkę mającą laptopa na
kolanachimówił:
„Mama jest chora, myślisz, żedlaczego każę jej siedzieć w
domu, jak wirus szaleje?! A ty zarazisz siebie i ją. Twój
organizm to zniesie, bo jesteś młody i zdrowy, a mama
umrze,niezdajeszsobieztegosprawy?Będzieszmiałjąna
sumieniu do końca życia. Łazić się zachciało. Spieprzaj do
pokojuiopryskajsiępłynemdezynfekującym.”
Lewij nie wiedział niczego o chorobie matki, tyle tylko go
zastanawiało, że była za młoda na siedzenie w domu, z
jakiegośpowoduniemiałapracy. Niewiedział, żesiedzina
rencie,anienaemeryturze,pukiniedorwałsiędopapierów
leżących na kuchennej szafce, niespecjalnie ukrywanych
przed światem. Przeczytałdiagnozę, sprawdził w internecie
coijak.
Choroba nie była śmiertelna. Matka nie jeździła po
lekarzach, Lewij odrazu by się zorientował. Matka starała
się korzystać z życia na swój sposób w trakcie trwania
epidemii, nawet w momentach szczytu. Siedziała nosem w
laptopie, a kilka razy w tygodniu do drzwi pukał kurier.
Agafonotwierałmuw maseczcechirurgicznejilateksowych
rękawicach,poczymdokładniedezynfekowałkażdązpaczek.

Free download pdf