- Dzień dobry – rzekła twardo i nieco pretensjonalnie,
ponieważ irytowały ją tego typu lekceważące powitania. –
aledlaczego? - No...musieliśmygdzieśwsadzićGrzegorza.
- Cojest,dokurwy?!
Potem Amelija dziwiła się swojej reakcji, wszak nigdy
wcześniejnieprzeklęłaprzyojcu.
Bez zastanowienia otworzyła drzwi do swojego pokoju.
Znajdowałsięnaparterzeiodgóryosłaniałgopotężnydąb,
dlategożbyłtonajchłodniejszypokójwcałymdomu.
Odór,którypoczułajużwcześniejnasiliłsiędotegostopnia,
że Amelija musiała wychylić się na korytarz, ażeby
zaczerpnąć świeższego powietrza. Jej kochane, miękkie
łóżko,zajmowałyzwłokiGrzegorzaJakubowego, przykryte
prześcieradłem, poktórym i tak łaziła chmara much. Płyny
ustrojowe wylewały się na kochaną pościel w błękitne
kwiaty, nieodwracalnie ją plamiąc. Pościel ta przeciekała,
naznaczającmiękkie łóżko, płyny skapywały nadrewnianą
posadzkę, wnikającw jejszczeliny. Amelijasama sięnato
pisała, ona wręcz NIE BYŁABY SOBĄ, gdyby nie
sprawdziła, jak wygląda ciało. Cóż, pozostała sobą, choć
zdecydowanie tego pożałowała. Z odruchem wymiotnym
penetrującymjejwnętrznościwycofałasiędokuchni. - Co tu robią cholerne zwłoki?! – wzburzyła się i nie
wiedząc, kogo winić za ten feralny akt, lustrowała surowo
zarównoojca,jakikuzyna. - A co, mieliśmy oddać je do zakładu pogrzebowego? –
tłumaczyłRadzio.–Przewidzieliśmytylko,żemamabędzie
chciała się z nim pożegnać. Mamo, nie chcesz do niego
zajrzeć? - Ale...przecieżmogłabygozobaczyćwkostnicy!
- Nie, nie, nie. Zrobiliśmy to, co słuszne. Staroświeckim
obyczajem. - Cały dom śmierdzi! Wszędzie latają muchy. Łóżko całe
mokre. Wy wiecie, że nigdy nie pozbędziemy się tych
płynówzeszparwpodłodze? - Kiedyśtakrobiliibyłodobrze.
kasia kuszak
(Kasia Kuszak)
#1