Przystanek Politechnika

(Kasia Kuszak) #1

Meilenstein(prawie)zawszemilczał........................................................


Siedzieli w klasie informatycznej liceum w Złotej
Wektorowejimieliwykonaćzadanianakomputerze.Ichcel
był nieznany, nie dotyczyły niczegokonkretnego. Należało
znaleźć logiczne powiązanie między totalnie losowymi
rzeczami, na przykład ruchem obrotowym Ziemi, żyrafami
oraz gwiazdami Internetu. Wtedy Amelija zauważyła Jana
Meilensteina siedzącego parę stanowisk dalej. Zareagowała
spokojnie, co uświadomiło jej, że śni. Desperacko chciała
siędoniegozwrócićopomoc,alejejodmówił.Aonatakw
niego wierzyła, tak, jak wszyscy inni, o ile nie bardziej.
Powodzenieleżałow jego rękach. Zgniótł jebezgłębszych
refleksji, jak butem zgniata się robaki na chodniku. W tym
śnie, w podwójnej mgle, Ameliji przypomniało się zdjęcie,
które niegdyś wpadło jej w ręce. Nie pamiętała, czy w
prawdziwymżyciuoglądałaje sama, czyz kimś,ktochciał
się w jej towarzystwie pośmiać z absolwentów gimnazjum
roku 2014.
Wizja tej fotografii, o dziwo, była bardzo wyraźna, choć
niepełna. Miała świadomość tego, że na oryginale
znajdowała się niecała setka uczniów, a we śnie widok
zdawał się być ograniczony. Cała jej uwaga skupiona była
najednej,jedynejosobie,choćnaokołobyłoichtakwiele.
Brzoskwiniowa płyta lubowskiej hali gimnastycznej, z
wieloma rysami powstałymi od szaleństw mających lekcje
wychowania fizycznego dzieciaków. Na niej białe krzesło.
Na białym krześle brunet, na którego padało miękkie,
stłumione przez chmury światło. Czarny, skrojony
perfekcyjnie garnitur na jego wysportowanym, choć
niewielkim ciele. Było niewytłumaczalnie zachwycające,
zapewne dlatego, że było jednym z synonimów czasów
gimnazjalnych, bezpieczniejszych i cieplejszych. Jan miał
szeroko rozstawione nogi, stopy ułożone w sposób
pozbawiony bylejakości. Chociaż Amelija nie pamiętała
dokładnie,jakietobyłoułożenie,jejśniącymózgwysłałjej
informację,żebyłtoniewerbalnysygnałświadczącyojego

Free download pdf