Przystanek Politechnika

(Kasia Kuszak) #1

obrotach, w pewnym momencie umożliwił mu zdobywanie
wysokich miejsc na gminnych, powiatowych, a nawet
wojewódzkich turniejach. Jednocześnie ćwiczył tężyznę
fizyczną. Mimo krótkich nóg i wątłej sylwetki, dzięki
sumiennej, ciężkiej i regularnej pracy, stał sięnajszybszym
sprinterem rodzimej miejscowości, Lubowa. Najczęściej
brał udział w biegu na 100 metrów organizowanym przez
poszczególne szkoły podlegające powiatowi Złota
Wektorowa. Wysilał maksymalnie swoje mięśnie na
dwanaście sekund i siedemdziesiąt dwie setne. Jego białe
włókna mięśniowe (te, które w przeważającej części
występująusprinterówiosóbtrenującychdyscyplinysiłowe)
kurczyłysię podwpływemwydzielanianeuroprzekaźników
z jego neuronów na płytki ruchowe. Niepoważnie wielkie
ilości króciutkich sarkomerów skracały się dzięki
przesuwaniu się aktyny i miozyny względem siebie, choć
zachwyt nad molekularnymi mechanizmami zachodzącymi
podczas lekkoatletycznych wyczynów pana Jana
Kowalskiego-Meilensteinapozostawmybiochemikom.
Nie myśląc o ukrytej w siłach natury przyczynie swej
genialności, stawał na najwyższych stopniach podium,
krzywouśmiechającsiędozdjęć,którelądowałynałamach
lokalnych gazet. Nie miał jednak charakteru
charyzmatycznego,wręczfilmowegosportowca.
W liceum pan Jan Kowalski-Meilenstein tym bardziej
stał się osobą nadzwyczaj anonimową, a jego dawne
osiągnięcia nie były znane nikomu. Cichy matematyk,
niepozornyfizykinieśmiałyinformatyk.Niktniewiedziało
nim zbyt wiele, tylko tyle, że jest inteligentny, a od kiedy
zdał na prawo jazdy, do Złotej Wektorowej przyjeżdżał
autem.Miałmłodsząsiostrę, Małgorzatęiuwielbiałpierogi
ruskie. Jadł je nawet na szkolnych przerwach zamiast
kanapek.
Było wczesne popołudnie. Po kwadransie spędzonym
za kółkiem, mężczyzna zatrzymał się pod lubowskim
dworcem kolejowym i czekał na powrót Małgorzaty. To

Free download pdf