Opóźnienie to od zawsze było chlubą Babisi. Uważała, że to
przełożyło się na jej niezwykłą relację z córką, przy czym jako
relację uważała swój zachwyt faktem, iż z jej łona wyszło coś, co ma
ręce i nogi, głowę na karku i tułów, co rośnie i rozwija się fizycznie,
staje się większe i większe, ma coraz dłuższe włosy i zmienia mu się
barwa głosu. Zaczyna mówić i raczkować.
Nauk Jadwigi nie przestawała mieć na względzie – karmiła,
przewijała, karmiła, przewijała. Posłała do szkoły, gdzie Zelotypia
radziła sobie, bo radziła, a jedyne, co mogła zrobić Babisia, to
zapewnić jej ciepły obiad, gdy wróci do domu i uszyć ubranie...
choć to drugie nie jest niezbędne do przeżycia.
Zatem Zelotypia jadła, rosła, aż w pewnym momencie
przestała się ubierać tam, gdzie nie musiała tego robić. Po powrocie
ze szkoły do domu rozbierała się do naga, nieszczególnie gorsząc
tym Babisię – w końcu to wytwór jej macicy, czyż nie? Nieważne,
czy ma lat osiem czy osiemnaście.
Osiągnąwszy pełnoletność, Zelotypia zakończyła swoją
edukację na rok przed maturą. Została w domu nago. Jadła, już nie
rosła i spała, a Babisia była zadowolona, gdyż najlepiej jak mogła,
spełniała jej potrzeby.
Rzadko rozmawiały. Epizodycznie Zelotypia ubierała się i
wychodziła z domu. W kwartał po którymś z wyjść zaokrąglił jej się
brzuch, co nie umknęło uwadze Babisi. Mając przekonanie, że na
chłopa to liczyć nie można, dobre chłopa wyginęli na wojnie,
informacji o nieznanej tożsamości ojca dziecka, nadała rangę
oczywistej oczywistości.
Krąg podejrzanych można było zawęzić dzięki rudym włosom
Bitterbösa, co nie oznacza, że Zelotypia lub Babisia podjęły się