Humory pedagogiczne

(Kasia Kuszak) #1

dobrą rzecz. Dbali o groby osób, o których rodzina zapomniała lub
sama już umarła. Było fajnie.
Nie rozumiał, dlaczego inni się z niego śmieją.
Dowiedział się dopiero w drugiej klasie podstawówki.
— Ty tylko ten cmentarz! Tam chodzą starzy ludzie.
— Starzy, śmierdzący ludzie! Ci co z kościoła wyszli.
— Albo idą sobie kupić miejsce na cmentarzu.
— A ty razem z nimi pewnie chcesz.
— Nudy, nudy, nudy, nudy, cmentarz, religia, Bóg!


A on nie widział w tym cmentarzu ani w swoim domu niczego
złego. Ba, zaczął czuć się lepszym niż oni wszyscy, bo on chociaż nie
łamał Dziesięciu Przykazań Bożych i nikogo nie wyśmiewał!
Lubił towarzyszyć Babisi. Dbanie o cmentarz było jej
głównym zajęciem, od kiedy zamieszkała w Warszawie. Dom był,
jak by nie spojrzeć, normalny. Obok stał nawet stolik, przy którym
można było usiąść latem i zjeść pomidorówkę. Krzak róży rówież
należał do nich, a nie do władz cmentarnych.
Babisia była obrotna. Utrzymywała rodzinę z najniższej
krajowej i z zasiłku Zelotypii, pokazując Bitterbösowi kawałek
świata i raz po raz zabierając go na zakupy, póki zdrowie jeszcze jej
na to pozwalało.


Zaniemogła w okresie, kiedy Bitterböse zaczął pozyskiwać
potrzeby wyższego rzędu w sposób dość karykaturalny, na lekcjach
polskiego w liceum. Czasem młodemu zdawało się, iż jego rozwój
psychospołeczny wręcz zwalił ją z nóg. Zelotypia natomiast,
musiała zacząć ubierać się aż dwa razy w tygodniu, by iść do
pobliskiego dyskontu. Potem wracała, rozbierała się i narzekała na

Free download pdf