Humory pedagogiczne

(Kasia Kuszak) #1

naprawiamy braki. Wszystko po to, by przydzielić je do
określonych organizmów. W przypadku Uniwersytetu w
Grodziszczku, bierzemy pod uwagę tylko dusze ludzkie i drzewne,
co wynika z ich taksonomicznej bliskości. Jako inżynier dusz,
musisz znać rolę wszystkich pracowników – oprócz nas, są tu
jeszcze taksonomowie, pedagodzy, antagoniści i duchowni.
— Mhm.
— My stoimy na początku tego procesu... o, możemy iść po
klucze. Dostałam cynk.
Florkowska i Bitterböse odebrali klucz od portierki muzeum.
Skierowali się ku kościołowi.
Rozciągnęła się przed nimi szachownica podłogi i miodowo-
brązowe ławki.
„Aktorzy ledwo zeszli ze sceny...” – pomyślał Bitterböse,
któremu ołtarze kościelne zawsze kojarzyły mu się z deskami teatru,
a wierni w ławkach – z widownią.
Pośród roślinności i kwietnych dekoracji, które były
nieodzownym elementem wystroju świątyni, niezależnie od pory
roku czy zbliżających się uroczystości, przeszli za ołtarzem do
zakrystii.
— Cześć, Kuba. – przywitała się Florkowska z ministrantem,
na oko trzydziestoletnim, który właśnie chował komżę do
reklamówki.
— Dzień dobry. — skinął obojgu, choć Bitterböse nie odrywał
wzroku od spodni i klucza swojej towarzyszki.
Zakrystia posiadała kilka drzwi, jedne zapewne po to, aby
bezproblemowo wyjść na zewnątrz, drugie natomiast – kryły się
między szafą na ornaty a regałem z wiekowymi księgami.

Free download pdf