Trybuny Zagłębia #02

(trybuny.zaglebia) #1

ZEW KAZIMIERZ - U.K.S. SŁAWKW


20. 09. 2020

Chodzi o konkretny mecz z U.K.S. Sławków na
stadionie w Ostrowach Górniczych. Kluby te
podobno, od dłuższego już czasu za sobą
delikatnie mówiąc nie przepadają. Mecz więc był
tym na szczycie. Zasadniczo dla ówczesnej
sytuacji w tabeli, mecz ten faktycznie miał duże
znaczenie dla dalszego rozkładu sił. Na stadion
przybyły całe Ostrowy i cały Kazimierz. Kluczowe
mecze ZEWu, mają w zwyczaju to, iż przyciągają
za sobą nieco pirotechniki, szczyptę dopingu i
alkohol.

Gdyby w „Milionerach” było pytanie – Kto, lub co
jest główną przyczyną awantur na piłkarskich
boiskach? - to byłoby to pytanie za najmniejszą
kwotę pieniędzy, bo jest wręcz banalne. Odpowiedź
może być tylko jedna – sędzia. Pan o bardzo
groźnym nazwisku – Żelazny, jest podobno w tej
części miasta postacią co najmniej nielubianą. Z
relacji jaką można było obejrzeć w polsacie wynika,
że klub z Sosnowca od dwóch lat prosi podokręg
sosnowiecki, aby ten sędzia nie prowadził ich
spotkań. W meczu na szczycie ze Sławkowem
jednak pan Żelazny pojawił się w żółtym trykocie i
gwizdek miał w ustach (podobno) już jak wysiadał z
samochodu. W tej części historii zaczyna się cyrk.
Zakładam, że przepisy w takich sprawach pozwalają
na takie cuda, ale jest co najmniej dziwnym jak
działacz i kierownik drużyny, występującej co
prawda klasę wyżej, może jednocześnie być sędzią
w tym samym podokręgu? Przecież to nawet nie
jest śmieszne. Tym bardziej jak można doprowadzić
do sytuacji, że klub z Sosnowca prosi związek, żeby
dany sędzia nie pojawiał się u nich na stadionie, a ci
mają te prośbę w głębokim poważaniu i przysyłają
takiego człowieka. Klub z Sosnowca, argumentuje
swoją prośbę tym, że pan sędzia jest
zadeklarowanym wrogiem ZEWu i każde spotkania
z udziałem tego Pana kończyły się jakąś awanturą.
Nawet wtedy gdy ten Pan był jeszcze piłkarzem.
Oczywiście Promień Strzemieszyce Małe, stał się
internetowymi ustami swojego działacza i na każdy
zarzut odbija piłeczkę.

Nie nam oceniać czy decyzje sędziowskie były
słuszne czy nie, bo nikt z nas tego nie widział i nie
znamy się na piłce nożnej. Znamy się tylko na tym,
gdzie jechać zobaczyć mecz i tu się kończy nasza
wiedza. Był jednak na tym spotkaniu również prezes
podokręgu Pan Grząba, który w pomeczowych
wypowiedziach delikatnie zauważył, że jednak gdzieś
ten sędzia tam popełnił dwa błędy. Nam raczej się
wydaje, że Pan prezes powiedział to dyplomatycznie.
Jak sam wspomniał wyszedł piętnaście minut przed
końcowym gwizdkiem. Może sam miał ochotę
podymić po meczu i stwierdził, że jednak przypał,
mówiąc żartobliwie oczywiście.

Takie mecze bolą nas, bo nie byliśmy świadkami tych
domniemanych poczynań sędziowskich. Dał on
drużynie U.K.S. trzy karne, których oni sami nie
strzelili. Jedni mówią, że karne prawidłowe inni, że z
kapelusza. Niemniej jednak wyszła parodia westernu,
dostać trzy karne, nie strzelić ani jednego, a i tak
finalnie wygrać spotkanie 1-0. Już nie wchodząc w
szczegóły innych spornych decyzji sędziego,
przejdźmy więc do finału. W trakcie spotkania
mieliśmy bardzo rzadkie zjawisko, w tej klasie
rozgrywek - „latające piro”, a po końcowym gwizdku
zaczął się prawdziwy dym. Sędzia prawdopodobnie
myślał, że piro nad głową i kulturalne uwagi z trybuny
będą wszystkim, co dzisiaj go spotka. Sto złotych w
kieszeni i do domku. Nic bardziej mylnego. Krewcy
kibice miejscowej drużyny, postanowili sami
wymierzyć sprawiedliwość sędziemu podczas jego
spacerku do szatni. I tak o to, sędzia dostał mówiąc
dosadnie, w mordę.

Sędzia wylądował w szpitalu, a sprawą zajęła się
prokuratura. Stadion zamknięto, kibiców ukarano
zakazem wyjazdowym. Taki to urok tej ligi, że o
jednym meczu można się bardziej rozpisać, niż o
całym miesiącu zmagań. Sprawę skomentował nawet
portal „weszło”, a z komentarzy pod nim można by ze
dwa numery zrobić. Wspaniałe widowisko, oby więcej
takich.

18


polsacie

Kamil Jaskulski

17

Free download pdf