W krainie nienawiści

(TatianaRevelion) #1

działając dla dobra naszego stowarzyszenia. Tego jednak nie może powiedzieć większość
uczestników naszej grupy. Nie, żeby stanowili oni dla nas jakieś szczególne zagrożenie –
wystarczy że będą trzymać buzię na kłódkę. Większość z nich ma jednak Plakietki podobne
do pani. Właściwie chyba nawet prawie wszyscy. A przynajmniej, chyba każdy ma na niej
chociaż coś niestosownego. Choćby jedną rubrykę. To, co noszą oni na swoich Plakietkach,
nie jest jednak w wielu przypadkach zgodne z prawdą. Dlatego właśnie stworzyliśmy to
Stowarzyszenie. Żeby wspierać tych, którzy nie potrafią wykreować sobie godnego
wizerunku w systemie naszego społeczeństwa. I wszystko wskazuje na to, że pani jest jedną z
takich osób.
Przerwa. Gizela znowu patrzyła na mnie z oczekiwaniem i z takim skupieniem, jakby
od mojego kolejnego ruchu miały zależeć losy całego świata.



  • To się chyba zgadza – odpowiedziałam. Starałam się podchodzić do wszystkiego, co
    słyszałam z rezerwą i niezwykłą ostrożnością, bo wszystko to wyglądało po prostu w
    dalszym ciągu niezmiernie podejrzanie, ale jednocześnie tliła się we mnie nadzieja. Bo
    ostatecznie, z tego co właśnie usłyszałam, opis tego stowarzyszenia naprawdę brzmiał, jakby
    zostało ono stworzone specjalnie dla mnie. Gizela mówiła dalej:

  • Działamy już od około pięćdziesięciu lat, czyli mniej więcej od czasu, kiedy został
    stworzony system weryfikacyjno-plakietkowy. Nasze stowarzyszenie jest ponadto o wiele
    większe niż ta grupa, odbywająca swoje spotkania na odosobnionych piętrach budynku tej
    przychodni. My jesteśmy tylko lokalnym oddziałem działającym na terenie naszego miasta.
    Struktury całego Stowarzyszenia obejmują natomiast tysiące ludzi na całym świecie. A
    większość z nich to dzikusy.
    To była chyba najbardziej szokująca informacja, którą otrzymałam od początku
    naszej rozmowy. Choć było to nieprawdopodobne, nazwa tego stowarzyszenia od razu
    zasugerowała mi jego anty-plakietkową działalność. Nie mogłam jednak zrozumieć, jak jego
    członkowie, będąc normalnymi obywatelami, współpracowali z dzikusami? Dzikusy
    mieszkały przecież w absolutnej izolacji, a kontakt z nimi był praktycznie zakazany...

  • A czy tutaj mieszkają albo przychodzą jakieś dzikusy? – zapytałam, modląc się,
    żeby odpowiedź była przecząca. Bo jeśli naprawdę przyjmowali tutaj wykluczonych,
    stałabym się automatycznie świadkiem nielegalnych działań tego ugrupowania i – o ile nie
    doniosłabym tego Służbom Nadzorczym – również oficjalnym współuczestnikiem tych
    przestępstw.

  • Nie – odpowiedziała kobieta, a ja odetchnęłam z ulgą (oczywiście tylko
    wewnętrznie, a tak naprawdę wciąż wstrzymywałam lekko oddech). – Oczywiście, że nie
    organizujemy tutaj spotkań dla dzikusów, to byłoby zbyt niebezpieczne. Współpracujemy z
    nimi głównie zdalnie, utrzymujemy kontakty, czasami spotykamy się na jakichś naradach.
    Ale tylko w ich siedzibach. I oczywiście dotyczy to głównie przewodniczących lokalnych
    oddziałów, a nie wszystkich członków. Na pewno nikt nie będzie namawiał pani do takich
    spotkań. Tak czy inaczej jednak, prawda jest taka, że Stowarzyszenie Nieformalnego
    Cierpienia zostało założone przez grupę dzikusów i to właśnie wśród nich jest ono
    największym, najlepiej rozwiniętym i najsprawniej działającym ugrupowaniem. Szybko
    jednak przyłączyli się do nich poszczególni obywatele wielu państw, nie zgadzający się z
    systemem plakietkowym i poszukujący sprawiedliwszych rozwiązań dla budowy
    społeczeństwa i relacji międzyludzkich. I oczywiście, a może raczej przede wszystkim ci,

Free download pdf