W krainie nienawiści

(TatianaRevelion) #1

bokiem z głową pochyloną nad jakąś książką. Zaproszenie Valerii było zapewne skutkiem
nawyku odwrotnego odczytywania Plakietek, który mógł być już rozpowszechniony w tej
grupie, ale byłam przekonana, że już niedługo kobieta zda sobie sprawę z nieznośnej natury
mojego towarzystwa. Postawiona jednak tymczasem przed tak jednoznaczną zachętą,
powiedziałam, że owszem, możemy pójść razem i przybliżyłam się ze strachem do lodówki.
Rzeczywiście zrobiłam się już głodna, ale nie chciałam pokazywać nikomu, na co mam
ochotę ani szykować sobie jedzenia w czyimś towarzystwie, jakbym nie mogła wytrzymać
jeszcze tej niecałej godziny.



  • Może zrobić ci coś? Albo właściwie mogę ci dać już pierwszą porcję obiadu –
    zaproponowała Valeria, widząc że otwieram lodówkę i wpatruję się niepewnie w jej wnętrze.

  • Hm... Tak, to chyba dobry pomysł – odpowiedziałam z ulgą, chociaż nie miałam
    szczególnej ochoty na zupę, którą moja nowa koleżanka właśnie chciała mi zaserwować.
    Lepsze jednak to niż nic.
    Nagle ktoś zadzwonił do drzwi i Gizela zerwała się i wyszła na korytarz. Ktoś chyba
    wszedł do środka. Poczułam, jak przechodzą mnie ciarki, chociaż wiedziałam, że niebawem
    miałam się spotkać z dużą liczbą nowych osób i w takim miejscu jak to powinnam
    spodziewać się nowych kontaktów w każdej chwili. Usłyszałam głos jakiegoś mężczyzny i
    po chwili weszli razem do kuchni.

  • Hej – przywitał nas, stając się niepewny na mój widok.
    Miał nogę w gipsie i poruszał się o kulach. Z jego Plakietki wyczytałam, że nazywa ł
    się Adrian Meller, miał dwadzieścia osiem lat i ten sam status zdrowia co ja i Sabina. Na jego
    głowie nie było też charakterystycznej zielonej opaski. Zdziwiłam się, że był kolejną osobą
    należącą do tego stowarzyszenia, którą zdążyłam już poznać, posiadającą widoczną
    niepełnosprawność. Wiedziałam oczywiście, dlaczego został tu przyjęty, ale zaczęłam się
    obawiać, że większość osób może tu posiadać jakąś widoczną niepełnosprawność, co
    pomimo naszych wspólnych plakietkowych problemów mogło stawiać mnie automatycznie
    w bardzo niekorzystnym świetle.

  • Jest pani nowa? – zapytał, patrząc na mnie.

  • Tak, jestem nowa – przyznałam entuzjastycznie, mając nadzieję, że to usprawiedliwi
    moją obecność dostatecznie. Przynajmniej na ten moment.

  • Ola dopiero co odbyła rozmowę wstępną – Valeria obróciła się do nas i wskazała na
    mnie. Oczywiście zapomniała już, że przedstawiłam się jako Alexa. – Właściwie, to
    zapomniałam zapytać, dlaczego w ogóle do nas dołączyłaś? – dodała, patrząc na mnie
    pytająco. – To znaczy, co ci dolega? Wybacz, jeśli źle zgadnę, ale czy jest to może alergia
    społeczna?

  • Tak... Chyba można tak powiedzieć – odpowiedziałam z wyważonym wahaniem w
    głosie i starając się nie brzmieć zbyt poważnie, bo czułam się, jakbym mówiła: „Tak, tak,
    dokładnie, nie mogę was wszystkich znieść”.
    Adrian nie wydawał się jednak szczególnie zainteresowany moim problemem, bo
    podszedł do Valerii i zaczął ją wypytywać o kwestie związane z obiadem i jakimiś planami
    na następne zajęcia. Z tego co wywnioskowałam, Adrian mieszkał tu na stałe i był
    odpowiedzialny za niektóre obowiązki. Zdziwiłam się trochę, dlaczego przyszedł z zewnątrz,
    ale po chwili usłyszałam, że był w jakimś sklepie. Zdziwiłam się również, że był tam sam w
    takim stanie, ale prawie natychmiast zreflektowałam się, że nie miałam przecież wcale

Free download pdf